Z podróży przywożę wspomnienia
- Strona Główna
- /
- Aktualności
- /
- Z podróży przywożę wspomnienia
We wtorek na krotoszyńskim rynku spotkaliśmy człowieka, który siedział na ławce, grał na gitarze i śpiewał. Podczas krótkiej rozmowy opowiedział nam kilka historii ze swojego życia.
Pan Michał pochodzi z okolic Wrocławia. Do Krotoszyna przyjechał w odwiedziny do przyjaciół. Opowiedział o tym, jak niegdyś wciągnął go konsumpcyjny styl życia i jak po jakimś czasie postanowił porzucić taką egzystencję. Zrezygnował z pracy i zaczął podróżować. Zwiedził większość krajów Unii Europejskiej.
– Wiedziałem, że pieniądze nie mają znaczenia, ale dopiero na Ukrainie doświadczyłem tego w stu procentowych – opowiadał pan Michał. – Miejscowość mieściła się w górach. Wokół piękne widoki, a ja stałem w miejscu, który był przystankiem autobusowym 20 lat temu, a teraz została tylko zardzewiała blacha. Budynki były w opłakanym stanie. Byłem bardzo zmęczony. Nie wiedziałem, co robić, nie miałem przy sobie pieniędzy na nocleg. Na przystanku autobusowym stała około 70-letnia kobieta, która trzymała w ręce farbę. Z ciekawości spytałem, po co jej farba. Odpowiedziała, że robi remont. Jej mąż umarł 12 lat temu, a ona musi pomalować okna i drzwi, żeby zimą wiatr nie wdarł się do domu. Powiedziałem, że prześpię się gdziekolwiek, a rano przyjdę i zrobię to za nią. Odpowiedziała mi „a czemu nie dzisiaj?”. Więc poszedłem z nią do domu.
Na Ukrainę wyjechał z myślą, że spędzi tam tydzień, może dwa, a został na rok. – Tam pieniądze nie mają znaczenia – wspominał. – Staruszka z farbą – moja przyjaciółka Walentyna – nie byłaby w stanie przeżyć za swoją emeryturę, która w przeliczeniu na polskie złotówki to około 20 zł. Musiała obrobić pole, żeby mieć zboże, sadziła ziemniaki, miała świnie i kury.
Pan Michał mówił też o powrotach ludzi z wojny. O tym, że podczas wojny nie liczy się podział na jakiekolwiek kategorie – na rasę czy wyznawaną wiarę. – W obliczu wojny wszyscy są równi – stwierdził. – Niezależnie od wiary, którą wyznają, podczas bombardowania wszyscy krzyczeli: Jezus. Niestety, do domów wrócili nieliczni, ale emocje, jakie im wtedy towarzyszyły, są nie do opisania.
– Z podróży przywożę coś, co jest bardzo cenne – wspomnienia. I przede wszystkim poznaję wspaniałych ludzi, którzy często zostają moimi wieloletnimi przyjaciółmi – dodał na koniec naszej pogawędki.
(KOSTKA)
Comments are closed