Z Kolejorzem na dobre i na złe!
- Strona Główna
- /
- Sport
- /
- Z Kolejorzem na dobre...
W świecie piłkarskim coraz większą rolę odgrywają pieniądze, które zabijają przywiązanie do jednego klubu przez wiele lat. Inaczej jest w świecie kibicowskim. Świetnym przykładem jest mieszkaniec Krotoszyna, Tomasz Kurek. Dla ucznia Liceum Ogólnokształcącego im. Hugona Kołłątaja już od piątego roku życia Lech Poznań jest ukochanym klubem.
– Po raz pierwszy na meczu Lecha byłem w sierpniu 2006 roku, kiedy miałem zaledwie pięć lat – przyznaje Tomasz Kurek. – Mój tata, który jest nauczycielem wychowania fizycznego w Lutogniewie, zabrał mnie na pasjonujące spotkanie z Cracovią. Pamiętam, że moja drużyna zdołała wyrównać stan meczu z 0:3 na 3:3, a nawet, za sprawą Piotra Reissa, wyjść na prowadzenie. Niestety, arbiter tego gola nie uznał, a chwilę później rywale zdobyli bramkę i wracałem do domu ze smutkiem.
Miłość do sportu naszemu bohaterowi wpoił Radosław Kurek. – Tata zabierał mnie na różne zawody – wspomina. – Miałem okazję być na żużlu, oglądałem Unię Leszno, byłem na Grand Prix w Toruniu. Nie brakowało też siatkówki, która stała się moją drugą miłością – oznajmia. Tomek w podstawówce trenował u Macieja Parczyńskiego, a w gimnazjum, pod okiem Piotra Robakowskiego, grał w UKS Piast Krotoszyn. Od wczesnego dzieciństwa jednak na pierwszym miejscu była piłka nożna.
– Pierwszymi sukcesami, jakie świętowałem z Lechem, były Puchar i Superpuchar Polski w 2009 roku. Rok później, po 17 latach przerwy, udało się wywalczyć upragnione mistrzostwo kraju – opowiada T. Kurek. – Każde spotkanie oglądałem wtedy w telewizji w koszulce z napisem „Od małego tylko Lech”. Dodatkowo chodziłem po domu i śpiewałem przyśpiewki kibiców. Teraz znam je wszystkie na pamięć.
Z upływem lat zamiłowanie do Lecha rosło i oglądanie meczów w telewizji już nie wystarczało. – Na początku jeszcze udawało mi się zachęcić tatę do wyjazdów na mecze – mówi nasz rozmówca. – Ale potem jeździłem coraz częściej sam. Duży udział w mojej dalszej drodze kibicowskiej miał krotoszyński fanklub Kolejorza, który zabierał mnie na spotkania, również wyjazdowe.
To właśnie pojedynki na wyjazdach młody kibic wspomina jako najciekawsze. – Mecze z FK Pelister Bitola czy FC Utrecht zaliczam do najlepszych wypraw w swoim życiu. Przy okazji pierwszego z nich miałem okazję zwiedzić Belgrad, Grecję i Macedonię. Poznałem nową kulturę, regionalną kuchnię, co było dla mnie czymś zupełnie nowym. Z kolei w Holandii zobaczyłem piękny stadion, a my – kibice Lecha – zaprezentowaliśmy się znakomicie – stwierdza Tomek.
Wiele przeżyć było także w trakcie wyjazdów na terenie kraju. – Przemarz z dworca głównego w Krakowie na stadion Wisły utkwił mi mocno w pamięci – kontynuuje fan Lecha. – Natomiast bardzo źle wspominam przegrane finały Pucharu Polski z Arką Gdynia i Legią Warszawa. Cztery godziny czekania na pociąg powrotny w ciszy były ciężkim przeżyciem – przyznaje.
Uczeń I LO w Krotoszynie nie traktuje kibicowania tylko w kategoriach oglądania meczów piłkarskich. – Fani Lecha grają na poziomie ligi okręgowej, trenują sztuki walki czy przygotowują oprawy, aby pokazać światu coś, na co się pracowało tak długo – mówi. – Co roku 27 grudnia jeździmy po całym powiecie sprzątać i zapalać znicze na nagrobkach powstańców. Pierwszego listopada zbieramy fundusze na renowacje pomników w każdym mieście w Wielkopolsce. Teraz zbieramy artykuły szkolne dla biednych dzieci czy tych z domów dziecka. Wszystko to robimy z chęci pomocy innym. Nie potrzebujemy do tego rozgłosu, a mówi się – niestety – tylko o zadymach i burdach. Odkąd jeżdżę na mecze, nie przytrafiło mi się nic złego – podkreśla.
Bycie kibicem Lecha nie należy do najłatwiejszych ról. T. Kurek przez te wszystkie lata, mimo słabszej postawy swojego ukochanego klubu, nigdy w niego nie zwątpił. – Najgorzej było, gdy Kolejorz znajdował się w środku stawki, a ja jeszcze nie miałem żadnych własnych funduszy. Musiałem wtedy prosić rodziców o pomoc przy zakupie biletu. Mam za sobą 22 wyjazdy kibicowskie. Niestety, zaledwie dwa z nich udało się Lechowi wygrać. Jeżeli czegoś sobie życzę, to właśnie tego, aby ze mną na trybunach Kolejorz odnosił jak najwięcej zwycięstw – oznajmia kibic poznańskiego klubu.
Tomek przygotowuje się teraz do matury, a ponadto trenuje najmłodszych adeptów futbolu w Akademii Piłkarskiej Reissa. – Dla mnie praca w klubie to nie tylko możliwość uzyskania środków finansowych, które pozwalają na wyjazdy do Poznania. Dzięki turniejowi w Krotoszynie miałem okazję osobiście spotkać mojego idola – Piotra Reissa. Myślę, że to właśnie takich piłkarzy, z którymi mogliby utożsamiać się kibice z Wielkopolski, brakuje obecnie w Kolejorzu – twierdzi licealista.
Poza zdaniem matury Tomek postawił sobie jeszcze jeden cel. – Mam nadzieję, że jak najszybciej uda mi się przekroczyć liczbę 100 spotkań wyjazdowych wraz z Lechem. Liczę, że dzięki wsparciu fanów Kolejorz zdobędzie mistrzostwo kraju, a na jesień do Poznania przyjadą najlepsze kluby piłkarskie w Europie – kończy wierny kibic Lecha.
(GRZELO)
Comments are closed