Gazeta Lokalna KROTOSZYN | MILICZ

Gazeta Lokalna KROTOSZYN | MILICZ
PADEWSCY

Szpital nie ma sobie nic do zarzucenia

2020-03-10
  1. Strona Główna
  2. /
  3. Aktualności
  4. /
  5. Zdrowie
  6. /
  7. Szpital nie ma sobie...
Szpital nie ma sobie nic do zarzucenia
TALENT STUDIO

Przed kilkoma dniami o Krotoszynie znów było głośno w całej Polsce, a to za sprawą nagrania pacjentki naszego szpitala powiatowego, u której podejrzewano zakażenie koronawirusem. Kobieta dosadnie skrytykowała procedury przyjęte przez Ministerstwo Zdrowia. Jak stwierdziła, musiała czekać 88 godzin na wynik, który na szczęście wykluczył koronawirus. Jednocześnie broniła szpitala i krotoszyńskich lekarzy, podkreślając ich zaangażowanie w zapewnieniu jej niezbędnej pomocy. Ministerstwo Zdrowia zarzuciło szpitalowi w Krotoszynie złamanie procedur, a na niedawnej konferencji prasowej dyrektor SP ZOZ i starosta oznajmili, iż wszystkie procedury były przestrzegane i nie mają sobie nic do zarzucenia.

 

26-letnia Anna Morawska do szpitala w Krotoszynie trafiła 25 lutego z wysoką gorączką, problemami z oddychaniem i kaszlem. Wcześniej przebywała we Włoszech oraz na terenie USA. Ostatecznie wyniki badań wykazały, że 26-latka nie jest zakażona koronawirusem. Będąc w izolatce, pacjentka nagrała film, w którym opowiedziała o tym, jak została przyjęta do szpitala, a także o absurdalnych – jej zdaniem – procedurach i przewlekłości działań diagnostycznych, zalecanych przez Ministerstwo Zdrowia.

– Nie mam absolutnie nic do zarzucenia szpitalowi w Krotoszynie. Lekarze, pielęgniarki, sanepid w Krotoszynie są tak samo jak ja zbulwersowani sytuacją. Lekarz internista skierował mnie na izbę przyjęć szpitala w Krotoszynie. Dziś już wiem, że nie powinnam się tutaj znaleźć, lecz zostać skierowana do szpitala zakaźnego. W tamtym momencie utrzymanie przytomności wydawało się dla mnie nadludzkim wysiłkiem. W takim stanie przeleżałam dwie godziny. Co robił wtedy szpital? Stosował się do narzuconych procedur, za co absolutnie nie winię tej placówki. Gdy ja próbowałam złapać oddech, doktor obdzwonił kilkanaście szpitali zakaźnych – opowiadała 26-latka.

Kiedy lekarze zorientowali się, w jakim kobieta jest stanie, od razu przenieśli ją do izolatki, dla bezpieczeństwa innych pacjentów. Pani Anna twierdzi, że żaden szpital zakaźny nie chciał jej przyjąć. Wykonano jej test na obecność wirusa grypy – wynik wyszedł ujemny. A zatem miała zostać przewieziona do szpitala zakaźnego.

– Wynik na grypę był ujemny. Kolejny telefon – relacjonowała krotoszynianka. – Czy teraz jakiś szpital mnie przyjmie? Nie. Problem w tym, że mimo jednoznacznych objawów koronawirusa i faktu przebywania w północnych Włoszech trzy tygodnie wcześniej żaden ze szpitali zakaźnych nie chciał mnie przyjąć! Dlaczego? Jedyny argument, który usłyszałam, to taki, że okres wylęgania wirusa wynosi 14 dni. Wróciłam z Włoch 21 dni temu. Nieważny był mój stan, objawy jednoznacznie wskazujące na koronawirusa, to, że każdy organizm jest inny, ani to, że parę dni wcześniej wróciłam z kolejnej podróży zagranicznej. Ważne były „widełki” 14 dni. Kolejne telefony, mija czas, a ja nadal na kozetce bez miligrama leków.

Zapadła decyzja, by wymazy pobrać w szpitalu w Krotoszynie i przesłać je do Warszawy, gdzie przeprowadzono by testy na obecność koronawirusa. Kolejnym problemem okazał się czas pracy laboratorium Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie. – Próbki przyjmowano do godz. 15.00. Koronawirus od 15.00 ma wolne… – ironizowała pani Anna, przyznając, że lekarze w Krotoszynie mieli ręce związane procedurami. Przyznała także, że do pobierania wymazów został przeszkolony wyłącznie personel szpitali zakaźnych, a zrobić to musiały pielęgniarki z Krotoszyna, choć nie powinny znaleźć się w takiej sytuacji.

Kolejna sprawa to czas oczekiwania na wyniki badań. Zostały one przesłane faksem do szpitala w Krotoszynie dopiero wieczorem 28 lutego. Na szczęście były negatywne. – Lekarz od środy paręnaście razy dziennie dzwonił do laboratorium w Warszawie. Koronawirus nas nie wykończy. Wykończą nas 82 godziny (tyle czasu upłynęło do chwili nagrywania wypowiedzi – przyp. red.) czekania na wynik. Tak rewelacyjnie jesteśmy przygotowani – mówiła zdenerwowana kobieta.

Film szybko został rozpowszechniony w całej Polsce milionami wyświetleń, więc na konferencji prasowej Ministerstwo Zdrowia i Państwowy Zakład Higieny w Warszawie postanowiły odnieść się do zarzutów kierowanych pod ich adresem. – Sytuacja jest dla wszystkich nowa i stresująca. Personel szpitala powinien wykazać się spokojem. Tymczasem mieliśmy chaos i niepokój, których ofiarą padła pacjentka. Do tego nigdy nie powinno dojść. Wystarczyło przestrzegać procedur wskazanych przez Głównego Inspektora Sanitarnego. NFZ powołał już specjalny zespół monitorujący prawidłowość działań placówek opieki zdrowotnej przy podejrzeniu zarażenia koronawirusem. Podkreślę, że pacjentka powinna być leczona, powinien być jej zapewniony komfort i bezpieczeństwo. Z naszych ustaleń wynika, że nie było ryzyka, iż jest zarażona koronawirusem, więc powinien się nią zaopiekować personel szpitala w Krotoszynie, tak jak każdym chorym z infekcją – oświadczył Łukasz Szumowski, minister zdrowia.

Szef resortu odniósł się także do stwierdzenia pacjentki, że na wyniki badań czekała 88 godzin. – Państwowy Zakład Higieny przyjmuje próbki całą dobę, choć badania są uruchamiane, jak skończy się poprzednie. I pamiętajmy, że w medycynie i diagnostyce przypadek przypadkowi nierówny. Czasem trzeba powtórzyć badanie, czasem trzeba pobrać więcej próbek. Najważniejszy nie jest czas, ale prawidłowa diagnostyka – tłumaczył Ł. Szumowski.

Do sprawy odniósł się także rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia, głosząc, iż za całą sytuację i chaos z nią związany odpowiada krotoszyński szpital. – Zawiedli ludzie w szpitalu. Niestety, zapanował chaos i ten chaos oraz niepokój personelu przełożyły się na niepokój pacjentki. Do tego nigdy nie powinno dojść. Zażądaliśmy wyjaśnień od kierownictwa szpitala w Krotoszynie. Kontaktowaliśmy się już z wojewódzkim konsultantem w zakresie chorób zakaźnych, ze stacją sanitarno-epidemiologiczną i przekaz z tamtej strony jest jasny – pacjentka nie powinna być kwalifikowana jako osoba podejrzana o zarażenie koronawirusem. Nie było ku temu żadnych przesłanek. To, co zrobił szpital, wskazuje jasno, jak ważne jest, by lekarze i kierownictwo placówek medycznych czytali procedury, które przekazał GIS. Tutaj mieliśmy chaos, niepokój i ucierpiał pacjent – powiedział rzecznik MZ.

W związku z sytuacją 3 marca zwołano konferencję prasową, w której udział wzięli starosta Stanisław Szczotka, wicestarosta Paweł Radojewski, Krzysztof Kurowski – dyrektor SP ZOZ w Krotoszynie, Sławomir Pałasz – rzecznik prasowy SP ZOZ, Andrzej Rolle – dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Krotoszynie. Starosta wydał oświadczenie, w którym uznał, że szpital spełnił wszelkie procedury wydane przez GIS 21 lutego w kwestii postępowania w przypadku zakażenia koronawirusem. Uznał za krzywdzące opinie na temat szpitala i jego personelu.

– W nawiązaniu do ogólnopolskiej dyskusji, w której poruszano kwestię opieki i postępowania wobec pacjentki Szpitala Powiatowego w Krotoszynie, pragnę przedstawić kilka faktów i swoje stanowisko w tej sprawie. W dniu 25 lutego na Izbę Przyjęć szpitala w Krotoszynie trafiła pacjentka skierowana tu przez swojego lekarza rodzinnego. Pacjentkę przyjęto z objawami grypopodobnymi (kaszel, podwyższona temperatura, duszność). W trakcie wywiadu przeprowadzonego przez personel okazało się, że osoba ta przebywała w ostatnim czasie we Włoszech oraz w Stanach Zjednoczonych. Mając na uwadze zalecenia Ministerstwa Zdrowia i Głównego Inspektora Sanitarnego, dotyczące profilaktyki zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2, pacjentka została natychmiast izolowana, a w oddziale wprowadzono reżim sanitarny. Pacjentkę poddano obserwacji oraz diagnostyce. Powiadomiony został Powiatowy Inspektor Sanitarny w Krotoszynie. Argumentem do wdrożenia postępowania profilaktycznego w ewentualnym zakażeniu koronawirusem był nie tylko fakt, iż 21 dni wcześniej Pani powróciła z Włoch, ale to, że udała się następnie do Stanów Zjednoczonych, a więc przybywała w samolotach i na lotniskach, w różnych częściach świata. Z wywiadu wynikało, iż Pani ta czuła się źle na dzień przed tym, zanim zgłosiła się do lekarza. Pacjentka została przyjęta o godz. 10.50-11.00. Do godz. 13.00 telefonowano i konsultowano się ze szpitalami zakaźnymi w Kaliszu, Koninie i Poznaniu. Powiadomiono również Wojewódzką Stację Sanitarno-Epidemiologiczną i przeprowadzono konsultacje z woj. specjalistą ds. ratownictwa medycznego. O godz. 15.00 otrzymaliśmy informację o tym, że trzy szpitale zakaźne nie widziały przesłanek do przyjęcia pacjentki oraz że powiadomiono WSS-E w Poznaniu. Poinformowano mnie, że skontaktowano się z Państwowym Zakładem Higieny w Warszawie w celu wykonania badań na ewentualność występowania koronawirusa SARS-CoV-2. Kontaktujący się z Zakładem pracownicy szpitala uzyskali informację, iż próbki są przyjmowane do godz. 15.00. Krotoszyn leży ponad 300 km od Warszawy, nie było więc szans na dostarczenie próbek 25 lutego do godz. 15.00. Zostały one pobrane 26 lutego o godzinie 5.00 rano i niezwłocznie przetransportowano je do Warszawy. Próbki zostały przyjęte o godzinie 10.03 – oświadczył S. Szczotka.

Starosta zapewnił, że wszyscy działali w kierunku doinformowania społeczeństwa i uspokojenia nastrojów, publikując odpowiednie komunikaty. – W kwestii wyników badań – wyznaczony do kontaktów z PZH lekarz otrzymywał informacje, iż wyniki będą znane do 48 godzin od dostarczenia próbki, a więc spodziewano się ich najdalej w piątek, 28 lutego, ok. 10.00-12.00. Lekarz na bieżąco monitorował sytuację w laboratorium, codziennie wykonywał kilkanaście połączeń telefonicznych z zapytaniem, czy wyniki już są. Gdy udało mu się dodzwonić do PZH, dowiadywał się, że wyników jeszcze nie ma i należy czekać. Ostatni telefon wykonał 29 lutego o godz. 19.54. Wtedy mu powiedziano, że wyniki zostały przesłane faksem do szpitala. Przedstawiona przeze mnie chronologia zdarzeń pokazuje, że pacjentka została otoczona opieką i podjęto leczenie z dobrym skutkiem. W moim odczuciu szpital, mając na uwadze dobro pacjentki, gorliwie stosował procedury, nie wprowadzając przy tym ani paniki, ani chaosu i zamieszania. Zaznaczam, że decyzja o publikacji filmu przedstawiającego zdanie pacjentki na prywatnym profilu społecznościowym była jej decyzją, nieinspirowaną ani przez szpital, ani przeze mnie – podkreślił starosta.

S. Szczotka dodał, że krotoszyński szpital wyraził gotowość do współpracy z zespołem ds. monitorowania prawidłowości procedur, który został powołany przez Ministerstwo Zdrowia. Ponadto nasza placówka wystosowała do NFZ-u i ministerstwa prośbę o pomoc w wyjaśnieniu, dlaczego badania w PZH trwały tak długo.

– Personel szpitala w tym przypadku działał w zgodzie z przyjętą przez SP ZOZ w Krotoszynie procedurą pn. „Ścieżka przyjęcia pacjenta z podejrzeniem zakażenia koronawirusem COVID-19”, opracowaną na podstawie wytycznych GIS. Została ona przyjęta 21 lutego, a więc cztery dni przed przyjęciem pacjentki. A informacja GIS dla szpitali w związku z dynamicznie rozwijającą się sytuacją epidemiologiczną związaną z szerzeniem się koronawirusa, wydana została w Warszawie 27 lutego, czyli już po przyjęciu pacjentki. Szpital w Krotoszynie spełniał i realizował taki sposób postępowania, jaki został zamieszczony w tym dokumencie – podsumował S. Szczotka.

MICHAŁ KOBUSZYŃSKI

Comments are closed

YouTube

Archiwum
Jarmużek
BGP 2023
Motosdodoła
BHP RABENDA
KOK
TK DACHY
IMPULS ZDUNY
MATYLA
Agencja Reklamowa GL
Dietetyk Kaźmierczak
ZBITY TELEFON
INNOWACYJNE FINANSE
GÓRZNY GROUP
MAYOR INK