Radni żądają szacunku i poważnego traktowania
- Strona Główna
- /
- Aktualności
- /
- Samorząd
- /
- Radni żądają szacunku i...
Na niedawnej sesji Rady Miejskiej w Miliczu część radnych wyraziła oburzenie w związku z – ich zdaniem – niekompetentnymi odpowiedziami, udzielanymi przez urzędników gminy. Poruszono także tematy milickiego szpitala, braku woli ze strony zarządu Milickiego Centrum Medycznego do dyskusji z radnymi na temat trudnej sytuacji oraz nierealizowania budowy schroniska dla zwierząt.
Wszystko zaczęło się od dyskusji nad wprowadzeniem zmian do tegorocznego budżetu. Radny Andrzej Nestoruk miał problem z uzyskaniem konkretnej odpowiedzi na temat źródła wydatków na zakup energii oraz sfinansowanie deficytu budżetowego. Otrzymał lakoniczną odpowiedź od Konrada Buczka, zastępcy skarbnika, że będzie to pokryte z przychodów budżetu. Po prośbie radnego skonkretyzował swoją wypowiedź, iż chodzi o wolne środki, które pozostały jeszcze z zeszłego roku. – Proszę o konkretną odpowiedź, ile państwo mają wolnych środków i z czego sfinansujecie prawie 14 mln zł deficytu. Czy mają państwo te środki w budżecie, czy ich nie mają? To nie jest przedszkole i rozmawiamy tutaj o poważnych sprawach, do jakich należą pieniądze publiczne – zakomunikował radny.
K. Buczek poinformował, że po wprowadzeniu bieżących zmian jest ok. 16 mln zł wolnych środków. To jednak nadal nie zgadzało się radnemu, ponieważ wskazał, że w załączniku do uchwały jest podana kwota ponad 12 mln zł, czyli brakuje ok. 4 mln zł. – Panie radny, czym innym jest pokrycie deficytu, a czym innym stan wolnych środków. Jest jeszcze 2,1 mln zł wolnych środków, ale nie ma na razie potrzeby ich wprowadzania – odrzekł K. Buczek.
– Przyznam szczerze, że niczego nie rozumiem z tego, co pan mówi. W uchwale jest ujęte, że deficyt będzie również sfinansowany z emisji obligacji. Pan mówi, że nie ma potrzeby wprowadzania wolnych środków. Przecież można sfinansować deficyt wolnymi środkami, a nie obligacjami – mówił Andrzej Nestoruk. Zastępca skarbnika wskazał, że decyzję w tej sprawie podejmuje organ wykonawczy, czyli burmistrz. Radny na to oznajmił, że wobec tak niekonkretnych odpowiedzi nie będzie głosował za tak sformułowaną uchwałą.
Do dyskusji włączyła się Alicja Szatkowska, żądając, by urzędnicy traktowali radnych poważnie. Poruszyła także sprawę milickiego szpitala. – To nie jest poważne traktowanie. To jest kpina. Wysłuchuję o budżetach na większych gremiach, nawet ogólnopolskich, i dostaję tam konkretną odpowiedź. Urzędnicy są tam przygotowani i nie ma czegoś takiego, że ktoś czegoś nie wie. Dokładnie to samo jest z milickim szpitalem. W sprawozdaniu uznano, że my się na tym nie znamy i nie będą nam niczego tłumaczyć. Dostaliśmy ochłapy – tyle nam brakuje miesięcznie i na tym koniec. Powinno być do nas więcej szacunku, wy zostaliście wybrani przez pana burmistrza. Macie przez niego nieźle płacone. My zostaliśmy wybrani tylko przez szarych mieszkańców Milicza. Miejcie poczucie, że traktując nas w ten sposób, tak samo traktujecie mieszkańców – stwierdziła radna.
A. Szatkowska wróciła do tematu pod koniec sesji. Oświadczyła, że niepoważne jest to, że urzędnicy nie odnieśli się do formułowanych pretensji i po prostu wyszli w trakcie obrad. Poruszyła także sprawę projektu budowy schroniska dla zwierząt, który wygrał w ubiegłorocznej edycji budżetu obywatelskiego. – Jest mi bardzo przykro, że w takim momencie urzędnicy wychodzą. Dziękuję, że chociaż pan wiceburmistrz został. Na komisji spraw społecznych nie tylko ja jedna poruszyłam sprawę schroniska dla zwierząt. Jest mi przykro, że nie jest to realizowane. Mam nadzieję, że uda się zaprosić przedstawicieli strony projektu na spotkanie. Uważam, że skoro oni wygrali, powinno to być zrealizowane, nawet jeśli miałoby być rozłożone na lata. Proszę się nie dziwić, panie przewodniczący, ale odnoszę wrażenie, że traktuje się nas jak piąte koło u wozu. Gdy budowany był skatepark, to też trzeba było dołożyć więcej pieniędzy i to zrobiono. Jedynym usprawiedliwieniem tego, że obecny projekt nie jest realizowany, mogą być zmiany przepisów bądź inflacja. Kolejna sprawa to potraktowanie nas przez zarząd MCM, którego przedstawiciel nawet nie chciał przyjść na spotkanie z radnymi. Jak ktoś nie wie, co należy zrobić, to idzie do tego, co wie, i dyskutuje na ten temat. Sprawozdanie, które nam pokazano, stwierdza tylko, że „innym też jest źle”. Dobry gospodarz szuka możliwości na rozwiązanie problemów. Dopiero jeśli stuprocentowo sprawdzi wszystkie drogi wyjścia, może powiedzieć faktycznie, że nie daje rady – zakomunikowała A. Szatkowska.
Przewodniczący rady poinformował o próbach zorganizowania spotkania roboczego na temat trudnej sytuacji finansowej Milickiego Centrum Medycznego. – Wstępnie takie spotkanie z prezesem było umówione, ale w ostatniej chwili zostało odwołane. Liczyłem, że na komisji przedstawiciel zarządu się pojawi, jednak tak się nie stało. Jeśli domyślamy się, że są problemy, powinniśmy wspólnie to przedyskutować, aby znaleźć rozwiązanie. Powstał rzeczywiście problem, wrażenie, że nie ma woli drugiej strony. I nie wiem, czym to jest spowodowane. Będę nadal podejmował próby podjęcia rozmów i zorganizowania spotkania – mówił Edmund Bienkiewicz.
Radni potraktowali takie zachowanie kierownictwa MCM wobec przewodniczącego jako przejaw lekceważenia wszystkich członków rady. – To skandal i brak szacunku, bo pan reprezentuje nas wszystkich – nie kryła oburzenia A. Szatkowska.
– Kiedy zwróciłam się do pana przewodniczącego w sprawie szpitala, wiedziałam już, że sytuacja jest zła – włączyła się do rozmowy Dorota Folmer. – Dochodzi do mnie mnóstwo informacji ze szpitala. To nie są żadne plotki. Jeśli nie udało się przeprowadzić spotkania z zarządem MCM, to pytam: na co my czekamy? Ta sytuacja z dnia na dzień jest coraz gorsza. Dochodzą do mnie informacje, które mnie przerażają. Prawie 40 lat tam przepracowałam. Patrzymy na to, jak szpital w czasie pandemii oddał piłeczkę innym szpitalom powiatowym. My się dziwimy, że są takie, a nie inne wyniki na pediatrii i położnictwie. Pacjenci nam uciekają. Kobiety rodzą w Trzebnicy i Oleśnicy. Dlatego proszę pana przewodniczącego, aby po męsku porozmawiał z zarządem na temat zorganizowania spotkania. To nie jest przedszkole! Powinno nam na tym zależeć, bo inaczej obudzimy się z ręką w nocniku!
MICHAŁ KOBUSZYŃSKI
Comments are closed