Problem niszczejących budynków
- Strona Główna
- /
- Aktualności
- /
- Samorząd
- /
- Problem niszczejących budynków
O złym stanie niektórych budynków dyskutowano na grudniowej sesji Rady Gminy Cieszków. Zwrócono uwagę na zagrożenie dla przechodniów i przejezdnych oraz na to, że ów fakt źle wpływa na wizerunek Cieszkowa.
Temat wywołał radny Robert Pluciński, pytając o plany związane z budynkiem znajdującym się przy ulicy Sikorskiego. Odpowiedzi udzielił wójt Ignacy Miecznikowski. – Jest to ważna sprawa, która ciągnie się już dosyć długo. Mamy taki budynek przy ul. Sikorskiego, przy drodze krajowej, który stopniowo popada w ruinę. Niestety, był duży problem, aby formalnie rozstrzygnąć tę sprawę, lecz ostatnio udało się doprowadzić do przełomu. Osoby, których dotyczy kwestia własności tej nieruchomości, przez parę ładnych lat nie mogły się dogadać i nie wykonywały żadnego formalnego ruchu celem rozpoczęcia postępowania spadkowego. Wielokrotnie były zapraszane do urzędu, odbyło się wiele spotkań, ale nie doszło do porozumienia – objaśnił wójt Cieszkowa.
I. Miecznikowski dodał, że w trosce o bezpieczeństwo przechodniów zdecydował o zabezpieczeniu budynku. – Na własną odpowiedzialność zleciłem, aby ten budynek zabezpieczyć, bo stwarzał realne zagrożenie. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad dodatkowo oznakowała to miejsce. Po rozmowach z panią prawnik udało się znaleźć sposób na wszczęcie postępowania w połowie grudnia. Na szczęście strony zjawiły się na rozprawie. Właściciele zostaną ustaleni i będzie możliwość dalszych formalnych ruchów co do tej nieruchomości. Na pewno ona nie zdobi gminy i trzeba jak najszybciej zrobić z tym porządek – dopowiedział wójt.
Następnie zwrócił się do rady z pomysłem szybkiej poprawy wizerunku Cieszkowa. – Problemem jest to, że spadkobiercy nie dysponują zbyt dużymi środkami. Nie bardzo mogą więc poradzić sobie z finansową kwestią rozbiórki. Mam taką propozycję, aby pomóc tym osobom, a przede wszystkim zlikwidować realne zagrożenie i ten „koszmarek”, który nie przynosi nam chluby, a straszy. Mianowicie, moglibyśmy, jako gmina, za symboliczną złotówkę wykupić tę nieruchomość, a potem oczywiście jak najprędzej doprowadzić do likwidacji. Wartość działki po rozbiórce powinna nam zrekompensować nakład środków na te działania. Nawet gdyby gmina miała drobne pieniądze do tego dopłacić, to i tak warto, bo zlikwidujemy zagrożenie i wstydliwy widok przy głównej ulicy, który nikomu splendoru nie przynosi – tłumaczył włodarz.
Radny Rafał Janas dopytał, czy prace rozbiórkowe rozpoczną się dopiero po wykupieniu budynku. – My nie możemy tam wejść i cokolwiek robić, nie mając aktu własności. Właściciele i tak sami tego nie zrobią, bo po prostu ich na to nie stać. Działka nie jest wielka, a jej wartość obniża mieszcząca się tam rudera. Jako właściciele będziemy mogli tam legalnie uprzątnąć, a wtedy wartość działki wzrośnie i będziemy mogli coś z tym zrobić – odparł wójt.
Radny Jarosław Piecuch spytał o planowane działania z innym budynkiem przy tej samej ulicy, również stwarzającym zagrożenie poprzez spadające dachówki. – Takich spraw jest więcej. My tym tematem zajmujemy się już od dawna. Na terenie każdej gminy, nie tylko naszej, istnieje wiele takich przypadków. Pamiętajmy, że podstawową przeszkodą jest to, że nie ma właściciela nieruchomości. Najczęściej albo nie można go ustalić, albo strony nie chcą przystąpić do postępowania spadkowego. W większości przypadków pozostaje to więc własnością niczyją i my nie mamy prawa tam wejść i działać. Jak mówiłem wcześniej, na własną odpowiedzialność zleciłem zabezpieczenie budynku, mając świadomość, że było to niezgodne z przepisami. Stanowiło to jednak tzw. wyższą konieczność, aby nie ucierpieli ludzie, a pojazdy nie zostały zniszczone. Myślę więc, że każdy zrozumie i wybaczy takie postępowanie. Z tym drugim budynkiem kwestia ustalenia własności jest jeszcze trudniejsza. Często w takich przypadkach konieczne jest mnóstwo ruchów – prośba, groźba, spotkania, zapewnienia, interwencje nadzoru ruchu, konserwatora zabytków, GDDKiA, gminy – a i tak ciągle zostaje problem, bez możliwości ruszenia z miejsca. Te sprawy są bardzo trudne. Przy ul. Rolniczej mamy nieruchomość, gdzie jest jedenastu potencjalnych spadkobierców. Często rodziny nie mogą się dogadać, jedni chcą, inni nie chcą. Przypomina się znane powiedzenie, że w tym cały jest ambaras, żeby ileś osób chciało naraz. Może przepisy zostaną kiedyś zmienione, gdyż blokują formalne rozstrzygnięcie tego typu problemów. A szkoda, bo przez to takie rudery czasami stoją i trudno z nimi cokolwiek zrobić – spuentował temat I. Miecznikowski.
(MS)
Comments are closed