Prezesi w konflikcie
- Strona Główna
- /
- Aktualności Milicz
- /
- Prezesi w konflikcie
Podczas sesji Rady Powiatu Milickiego wysłuchano informacji na temat działalności i wyników finansowych Fundacji na Rzecz Ziemi Milickiej za 2022 rok. Dyskusja była momentami bardzo burzliwa. Widać było otwarty konflikt pomiędzy prezes fundacji, Martą Kowal-Kaczmarek, i starostą milickim a prezesem Ośrodka Sportu i Rekreacji w Miliczu, Jackiem Biernatem. Były wzajemne utarczki słowne, wycieczki osobiste, a nawet oskarżenia o kłamstwo.
Na początku swojego wystąpienia Marta Kowal-Kaczmarek przypomniała radnym, że w momencie objęcia funkcji prezesa zastała wiele nieprawidłowości w prowadzeniu dokumentacji oraz zadłużenie sięgające 280 tys. zł. – Zauważyłam, że fundacja nie widnieje w KRS-ie. Stwierdzono brak sprawozdań finansowych za lata 2011, 2012, 2013, 2016, 2017, 2018, 2020. Nie zgłaszano zmian organów reprezentacyjnych. Brakowało kooperacji dokumentacyjnej z bankiem PKO BP, dotyczącej poręczonego przez powiat kredytu. Stwierdzono brak odpowiedzi przez poprzedników na pismo z kwietnia 2021 r. z Narodowego Instytutu Wolności, skutkujący wnioskiem do sądu rejestracyjnego o wykreślenie fundacji z rejestru. Brakowało prowadzonych książek obiektów, przeglądów itp., a także porozumień wstrzymujących postępowanie upominawcze, dotyczące zadłużenia w ZUK/PGK na kwotę 9500 zł. Ten podmiot złożył wniosek do sądu, a ja musiałam zgłosić sprzeciw. Ignorowano obowiązek przesyłania informacji do Centralnego Rejestru Beneficjentów. W chwili objęcia przeze mnie stanowiska kara z tego tytułu wzrosła z 500 tys. zł do miliona zł. Stwierdziłam również brak przesłanych dokumentów w związku z kontrolami urzędu skarbowego, sanepidu i ZUS-u. Wszczęto postępowania wyjaśniające, które zakończyły się pomyślnie – wymieniała prezes fundacji, wskazując, że wszystkie braki formalne i nieścisłości w dokumentacji zostały już wyprostowane po wdrożeniu planu naprawczego.
Jeśli chodzi zadłużenie, to wynikało ono m.in. z niezapłaconych faktur za energię elektryczną, chemię gospodarczą, opłat za czynności sanepidu, należności za projekt siłowni zewnętrznej, za płyty betonowe, użyte na garaż, za siedem numerów telefonów komórkowych, za serwis czterech kas fiskalnych i terminali, składek za ubezpieczenie nieruchomości. Do 1 marca 2023 r. udało się spłacić zobowiązania wymagalne na kwotę 108 104,99 zł. Zobowiązań długoterminowych zostało na 91 895,01 zł. Na 20 lutego do spłacenia było: 76 954,44 zł – składki na ubezpieczenia społeczne, 4173,27 zł – układ ratalny PGK/za wodę, 3767, 30 zł – układ ratalny PGK/za ścieki, 3500 zł – zwrot dotacji PFRON-u , 3500 zł – rata kredytu obrotowego z 2021 r.
– Wszystko zostało warunkowo rozłożone na raty. Większość stanowił ZUS. Część składek było odroczonych z powodu covidu. Kiedy przyszłam do pracy w listopadzie 2021, to od stycznia 2022 zaczęłam płacić składki 7-9 tys. zł za poprzedni rok. Jeśli trzymałabym jeszcze pracowników, byłoby to może 20 tys. zł miesięcznie. Wypowiedziałam wszystkie układy odroczeniowe / ratalne i skomasowałam całe zadłużenie. Rozłożyłam to na przystępną ratę. ZUS z racji tego, że fundacja utraciła płynność finansową, dał mi warunkowy układ na rok czasu. 11 rat po ok. 1020 zł i 12 na 77 tys. zł. Jestem zobligowana także do przekazywania informacji odnośnie tego, czy zatrudniam ludzi i jaka jest sytuacja finansowa. Dokumentacja jest w trakcie procedowania i mam otrzymać odpowiedź, że układ nie będzie już warunkowy, a dożywotni. Najważniejszą dla państwa informacją jest to, że fundacja wyszła na plus i działa statutowo – zaznaczyła prezes Fundacji na Rzecz Ziemi Milickiej.
Z rachunku zysków i strat wynika, że fundacja w 2021 zanotowała przychody w wysokości 624 942,52 zł przy kosztach działalności operacyjnej na kwotę 664 169,16 zł, co oznaczało stratę 39 676, 64 zł. Natomiast w 2022, po wdrożeniu planu naprawczego, zanotowano 142 980,60 zł przy kosztach operacyjnych 115 462,70 zł, czyli 27 517,90 zł na plusie.
W kwestii działalności inwestycyjnej, nad Zalewem Milickim zbudowano plac zabaw, wyremontowano ławki, zamontowano trzy lampy i cztery kosze, tablice informacyjne i elementy dekoracyjne, zasadzono nowe rośliny z pomocą harcerzy, a zalew zarybiono 250 kg tarlaków. Milickie Stowarzyszenie Ciprinus dokonało wycinki traw i krzaków, wysprzątano szopy i zagospodarowano je na nowo. Ponadto organizowano kiermasze charytatywne, na których zebrano łącznie 25 tys. zł, uruchomiono sklepik charytatywny „Złota Rybka”, zaangażowano się w pomoc dla uchodźców z Ukrainy – zebrano sto ton darów, m.in. z Wielkiej Brytanii i USA.
Na ten rok zaplanowano budowę małej tężni, wymianę siłowni zewnętrznej (obecna nie nadaje się do użytku, nie posiada ważnych certyfikatów bezpieczeństwa, urząd dozoru technicznego zakwestionował cały stan, a fundacja nie jest właścicielem obiektu), odmalowanie całej elewacji na budynkach głównych, naprawę rynien oraz dostawienie rynien spustowych, ponieważ deszczówka idzie pod fundamenty, postawienie mini wiaty dla rowerzystów przy parkingu, nowe nasadzenia wysokich drzewek wzdłuż ławek i montaż nowych kamer oraz szlabanu, uruchomienie kąpieliska, pozyskanie sponsora na opłacenie dmuchanych zamków, dostępnych przez całe lato, kontrakt z food trackami stacjonarnymi / mobilnymi wraz z ogródkami restauracyjnymi i budowę stałego miejsca na ognisko czy grill.
Starosta odniósł się do sprawy siłowni zewnętrznej, która – jego zdaniem – została zamontowana nielegalnie, jak również do krytyki działalności fundacji ze strony prezesa OSiR-u. – Wysłałem zapytanie do burmistrza Milicza o wyjaśnienie w tej sprawie i nie otrzymałem odpowiedzi. Jak poinformowała mnie sołtys Duchnowa, siłownia została stamtąd zabrana pod osłoną nocy. Nie mamy określonych dokumentów lub są one przestarzałe. To nie jest nasze, lecz gminy Milicz. Nie mogę wydać pieniędzy na coś, co nie jest naszą własnością. Co do Punktu Interwencji Kryzysowej, to nie ktoś z miasta będzie o tym decydował. Napisano w prasie: „prezes chodzi na żebry i ma się wziąć do roboty”. Widać na załączonej prezentacji, że wzięła się do roboty. Powiem złośliwie – prezes fundacji nie ma działek na sprzedaż. Należy docenić to, co zostało zrobione – stwierdził Sławomir Strzelecki.
– W prasie opublikowano list od nieznanych osób, później był nieuczciwy i totalnie mijający się z prawdą wywód pana Biernata – dopowiedziała Marta Kowal-Kaczmarek. – Zarzucił mi pan nieudolność. Chciałabym, żeby pan był chociaż w połowie tak nieudolny jak ja. Kolejny zarzut to brak pomysłów – pokazałam, że je mam. Można je krytykować, ale nie można mówić o ich braku. Gdybym miała sztab ludzi, pion administracji, zastępcę, służbowe auta, zatankowane po korek, budynki na własność, masę środków trwałych, budżet z milionami, mentora, do którego mogę pójść, jak braknie, oraz przyblokowaną Komisję Rewizyjną, to „klękajcie narody!”, co ja mogłabym zrobić! Nie sztuka wydać, a pozyskać. Przyjdź pan i zrób lepiej! Działam bez budżetu, bo fundacja co do zasady ma być biedna. Inaczej będzie przedsiębiorstwem, spółką. Co kieruje osobami twierdzącymi, że można robić inaczej? Luki w empatii, wykształceniu lub doświadczeniu. Spółka kieruje się innymi prawami i nie należy porównywać giganta do kobiety, bo fundacja jest kobietą. Nie bije się kobiet. Cóż bogaty OSiR dał innym za swoje, a nie gminne? Jeśli chodzi o restaurację „Nad Zalewem”, pisze się, że ja wszystko zamykam i nic tam nie ma. W tej samej gazecie jest też informacja pani Szatkowskiej o współpracy, żeby restauracja funkcjonowała z osobami niepełnosprawnymi. Jesteśmy im winni pomoc! – oznajmiła Marta Kowal-Kaczmarek.
– Nie chcę odnosić się do sprawozdania, bo to nie moja rola – zabrał głos Arkadiusz Tutak, były prezes fundacji. – Pani prezes życzę jak najlepiej, bo to ciężki kawałek chleba. Chcę tylko poruszyć dwie sprawy, które tutaj padły, ponieważ są nieprawdziwe. Chodzi o tę sławetną ostatnio siłownię plenerową. Fakty są takie, że w fundacji powinno znajdować się pismo burmistrza Milicza z zapytaniem, czy byłaby wola przejęcia siłowni. Fundacja wyraziła zgodę na jej bezpłatne przejęcie. Przygotowywano całą dokumentację projektową, dlatego przez dwa miesiące siłownia była nieużywana. Wszystko złożono w Wydziale Geodezji i Kartografii w Miliczu i otrzymałem stosowne zgody. Podpisano protokół, wytyczne, wymiary – tłumaczył A. Tutak.
– Spotykam się z państwem tutaj, ponieważ w gazecie ukazał się list do redakcji – mówił z kolei Jacek Biernat, prezes milickiego OSiR-u. – Mieszkańcy Milicza poczynili pewne uwagi na temat tego, co się dzieje nad zalewem lub nie dzieje się. Potem mamy odpowiedź pani prezes, że fajerwerków nad zalewem nie będzie itd. Zaczęło się szukanie wymówek, usprawiedliwień. Połowa tego wywiadu ma pokazywać, że winę ponosi pan Biernat, jako prezes OSiR-u i wiceprezes morsów. Ubolewam nad tym, że włączył się w tę dyskusję zarząd powiatu. Nikt z państwa nie zechciał ze mną nawet porozmawiać. Za każdym razem, kiedy występowałem przed radą miejską, zapraszałem do dyskusji i teraz też to czynię. Nie jest miło czytać o sobie: „do kłamliwych stwierdzeń pana Biernata, który – celowo lub też nie – dołącza do grupy robiącej wszystko, aby pokazać zalew w Miliczu w złym świetle”. Ci, co czytali, wiedzą, że odnosiłem się tylko do kłamliwych zarzutów pani prezes. Przypominam, panie starosto, że w momencie, kiedy pani Marta Kowal-Kaczmarek została prezes fundacji, prosił pan burmistrza o pomoc i wsparcie. Zorganizowano spotkanie z kierownikami jednostek w Starej Rzeźni. Dla burmistrza zalew był zawsze bardzo ważny. Pani Kaczmarek zrobiła na nas bardzo dobre wrażenie, jak teraz na państwu. Dużo jest tutaj gry słów i emocji. W całą tę sprawą wplątuje się osoby niepełnosprawne. To jest zwykły skandal! Wmawianie komuś, że ktoś jest przeciwnikiem restauracji prowadzonej przez osoby niepełnosprawne! Jestem po pierwszych rozmowach z panią Szatkowską i obiecałem wsparcie. Zachęcam do rozmowy z poprzednim dzierżawcą, który powie o braku jakiejkolwiek współpracy ze strony pani prezes. Bezczelnie pani się chwali, ile pani zarobiła na restauracji w zeszłym roku. A kto pani płacił, jak nie dzierżawca? Czy pani jest zdziwiona, że w październiku ograniczono działanie restauracji? Dzierżawca też potrafi liczyć pieniądze. Dzisiaj pani pieniądze nie śmierdzą i się nimi chwali. Do końca były płacone rachunki, faktury i pokazywane są w pani tabelkach jako zysk. Pan starosta prosił mnie o pomoc w uruchomieniu kąpieliska. Poprosił mnie także o odkupienie kajaków i rowerów. Wraz z dwoma pracownikami oceniliśmy ich stan jako bardzo kiepski, ale je odebraliśmy. Podczas sprzątania wiat drewnianych nad zalewem wśród śmieci były deska ortopedyczna i torba R1 ze środkami pierwszej pomocy. Były pożarte przez myszy i pełne odchodów. Powiedziałem pani prezes, że grzechem jest coś takiego wyrzucać, bo ma wartość i może uratować życie. Zabrałem to i umówiliśmy, że jeśli będzie taka potrzeba, to oddam. Przecierałem oczy ze zdziwienia, kiedy widziałem wywiad z panią Kowal-Kaczmarek. Twierdziła w nim, że oddałem deskę ortopedyczną po sezonie letnim, w odchodach mysich i pogryzioną… – kontynuował Jacek Biernat, któremu głos odebrał przewodniczący rady, informując, iż od oceny fundacji i jej prezesa jest rada powiatu. – Posiedzenie rady powiatu nie jest sądem. Jeśli pan stwierdza, że są jakieś nieprawidłowości w fundacji, to wie pan, gdzie jest policja, gdzie prokurator i sąd. Odbieram panu głos – oświadczył Krzysztof Osmelak
– Nie uważam, że popełniono jakieś przestępstwo. Zostałem nazwany publicznie kłamcą i chcę to wyprostować. Proszę dać mi taką możliwość, bo czekałem prawie trzy godziny. Panie przewodniczący, to jest kolejny skandal! Panie Strzelecki, to pan jest kłamcą! Tak samo pani prezes! – grzmiał prezes OSiR-u.
MICHAŁ KOBUSZYŃSKI
Comments are closed