Park miejski – miejsce spotkań mieszkańców czy ptaków?
- Strona Główna
- /
- Aktualności
- /
- Park miejski – miejsce...
Zdecydowane działania zapowiadają pracownicy krotoszyńskiego magistratu w walce z ptactwem w parku miejskim. Teraz ma on znów służyć mieszkańcom.
Park Wojska Polskiego w Krotoszynie przestał być wizytówką miasta. Zanieczyszczone ptasimi odchodami ławki, przykry zaduch oraz plaga ptactwa to tylko niektóre aspekty zniechęcające do tego skądinąd urokliwego miejsca. Efekty tego widać gołym okiem. W ostatnich miesiącach zmniejszyła się ilość osób korzystających z tamtejszych uroków przyrody. Zwłaszcza ludzie starsi, dla których przebywanie w parku stanowi atrakcję, wybierają inne miejsca na wypoczynek. Niektórzy udają się na rynek, wielu jednak tęskni za parkiem.
Mieszkańcy dodatkowo swoje żale kierują w stronę pracowników urzędu miejskiego, którzy opiekują się tym miejscem. – Dziwne jest to, że w Krotoszynie ptaki potrafią wyjść zwycięsko z potyczki z urzędnikami – ubolewają krotoszynianie.
Okazuje się, iż to nie do końca prawda. Szczegóły wyjaśnia Michał Kurek, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej, Ochrony Środowiska i Rolnictwa. Jak przyznaje, temat jest mu znany. Do tego przytacza fakty. W ostatnim czasie poproszono o pomoc ornitologa z Ostrowa Wlkp. Dodatkowo jeden z pracowników urzędu nagrywa filmy pokazujące zwyczaje ptaków. Wszystko to z myślą o tym, by właściwie uporać się z problemem. Praca ta dała wymierne efekty. Okazało się bowiem, że w parku przebywa bardzo mała ilość gawronów. To dla naczelnika dowód na to, że podjęta walka z tym gatunkiem przyniosła rezultaty.
Niemniej przyroda nie lubi próżni. W ich miejsce przybyły inne ptaki. Opracowanie przygotowane przez ostrowskiego eksperta widocznie pokazało, iż obecnie mamy do czynienia ze stadami szpaków. – Ten problem jest nowy. Co więcej, padają tam cyfry rzędu 800-1000 sztuk – objaśnia M. Kurek. Inne jest też ich działanie. Gawrony zakładały gniazda, a gdy je przepędzono, problem zanikł. Natomiast szpaki przybywają do parku na noc. Rano wzbijają się do lotu i odlatują na żer. Ale to nie jedyna drażniąca kwestia. W parku zagnieździły się także gołębie, w tym odpowiedzialny za nieprzyjazny zapach gatunek gołębia grzywacza. Nie dość, że jest to gatunek drapieżny, to jeszcze pozostawia większe odchody o intensywnym zapachu. To dlatego przechodząc alejkami parku, czujemy taki zaduch.
Gatunki gołębia zagnieździły się podobno dlatego, że mają doskonałe warunki do wzrostu. Znajduje się tam dużo wysokich drzew, jest cisza i spokój. Zresztą dotyczy to wszelkiej maści ptactwa, które tam przebywa. Wprawdzie ornitolog wskazuje, że problem wydatnie zmniejszy się pod koniec października, kiedy ptaki odlecą. Jest to jednak marne pocieszenie. W przyszłym roku sytuacja bowiem znów się powtórzy.
Dlatego urzędnicy postanowili działać. Niestety, ich wachlarz możliwości jest ograniczony. Park jest terenem zabytkowym i każda czynność musi być skonsultowana z konserwatorem zabytków. Co więcej, w tym roku kończą się pozwolenia na dotychczasowe działania. Dotąd walczono z ptactwem na trzy sposoby – odstraszano je za pomocą dźwięków, za pomocą elementów hukowych i poprzez drapieżne ptactwo. Widokiem codziennym w okresie wiosny jest sokolnik. W tym roku jego prace kosztowały budżet gminy niemałą kwotę, bo aż 30 tysięcy złotych.
W tej chwili sytuacja jest dynamiczna. Urząd pod koniec września wysłał pismo do sanepidu z prośbą o opinię, która ma określić, czy ptaki w parku wpływają na pogorszenie warunków sanitarnych. – Czekamy na tę opinię niecierpliwe. Wraz z nią chcemy bowiem wysłać komplet materiałów do dyrektora Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. A ci życzą sobie bogatego materiału. W piśmie poprosimy znów o możliwość stosowania wszystkich trzech sposobów na odstraszanie ptaków. I to na maksymalny okres, czyli do pięciu lat – twierdzi M. Kurek. Inne pismo wysłane zostanie do Urzędu Marszałkowskiego w Poznaniu. Dotyczyć będzie sposobów radzenia sobie z gołębiem grzywaczem. Zatem prawdziwych działań możemy się spodziewać dopiero w przyszłym roku
Jest jednak jeden pozytyw całej tej sytuacji. Zmniejszyła się ilość śmieci pozostawianych w parku. Ma na to wpływ wiele czynników, np. monitoring, sprawne oczyszczanie koszy z częstotliwością dwa razy w tygodniu i większa świadomość przebywających tam ludzi. M. Kurek jednak poskramia nadmierny entuzjazm. – To prawda, park jest czysty. Niemniej największy problem występuje w centrum miasta – na rynku i w uliczkach doń przylegających – tłumaczy naczelnik. – Słyszałem o takim procederze stosowanym przez niektórych sklepikarzy – proszą oni personel, by śmieciami zajęli się sami. Dlatego kosze miejskie, wywożone też dwa razy w w tygodniu, są prawie zawsze pełne.
Jak dodaje, przypomina to trochę walkę z wiatrakami. Dlatego Związek Międzygminny EKO-SIÓDEMKA bądź straż miejska powinny egzekwować umowy na wywóz nieczystości, co zmniejszyłoby skalę problemu. Inaczej za wszelkie pozostawione śmieci zapłacą mieszkańcy.
PAWEŁ KRAWULSKI
Comments are closed