Nie o zemstę, lecz o pamięć i prawdę wołają ofiary
- Strona Główna
- /
- Aktualności Milicz
- /
- Nie o zemstę, lecz...
11 lipca – w 80. rocznicę Krwawej Niedzieli – przy Skwerze im. 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK w Miliczu odbyła się uroczystość poświęcona ofiarom ludobójstwa dokonanego na Wołyniu i Kresach Wschodnich w latach 1939-1947 przez Ukraińską Powstańczą Armię – Organizację Ukraińskich Nacjonalistów. W upamiętnieniu ofiar wzięli udział m.in. samorządowcy, przedstawiciele partii politycznych i Milickiej Grupy Rekonstrukcyjnej. Organizatorami wydarzenia były Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich i Gmina Milicz.
Uroczystość rozpoczęła się od wprowadzenia pocztów sztandarowych oraz wspólnego odśpiewania „Mazurka Dąbrowskiego”. Następnie Michał Folmer – prezes klubu Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich – powitał wszystkich zaproszonych gości i wygłosił apel do władz państwowych o wywiązanie się z obowiązku ujawnienia prawdy, dokonania ekshumacji i godnych pochówków ofiar ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów.
– Mówi się, że ofiary zostały zabite dwa razy. Fizycznie i przez zapomnienie. Patrząc na obecną politykę, odnosi się wrażenie, że Ukraińcy dążą do tego, by te zbrodnie zostały zapomniane. Niejednoznaczne wypowiedzi liderów ukraińskich władz świadczą o tym, że nie odrzucą gloryfikacji swoich bohaterów spod czerwono-czarnej flagi. Tego nie możemy im narzucić. Niezrozumiałe jest jednak to, że nie można cofnąć zakazu ekshumacji zwłok pomordowanych. Każdy zasługuje na chrześcijański pochówek. Krzyż z dwóch kawałków drewna postawiony w ukraińskim polu to za mało jak na taką rocznicę. Chyba że tylko na tyle ukraiński rząd się zgodził. Nie o zemstę tu chodzi, lecz o pamięć. Wygląda na to, że tylko to nam pozostało – stwierdził Michał Folmer.
W dalszej części historyk Janina Smolińska przypomniała kulisy zbrodni ludobójstwa na Kresach Wschodnich oraz działalność Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich z ostatnich 10 lat na rzecz upamiętnienia ofiar.
– Kiedyś Polacy i Ukraińcy żyli wspólnie jako sąsiedzi, a w czasie II wojny światowej relacja ta zmieniła się w ofiary i morderców – mówił starosta Sławomir Strzelecki. – 11 lipca 1943 r. oddziały UPA dokonały skoordynowanego ataku na polskie miejscowości, głównie w powiatach horochowskim i włodzimierskim, pod hasłem „śmierć Lachom”. Po otoczeniu wsi, by uniemożliwić mieszkańcom ucieczkę, dochodziło do rzezi i zniszczeń. Ludność polska ginęła od kul, siekier, wideł, kos, pił, noży, młotków i innych narzędzi zbrodni. Polskie wsie po wymordowaniu ludności były palone, by uniemożliwić ponowne osiedlenie. Była to przygotowana i zaplanowana akcja, która była ludobójstwem, albowiem celem jej było dokonanie czystki etnicznej poprzez wymordowanie Polaków, oczyszczenie tamtej ziemi z mniejszości polskiej. Obecność tu, na Skwerze im. 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, świadczy o naszej pamięci i szacunku. Dzisiaj świadków tamtej zbrodni jest już bardzo niewielu. Nienawiść, hejt, nacjonalizm to czerwone lampki ostrzegawcze, które w połączeniu z wiedzą o przeszłości wskazują, co może się stać. Wyciągajmy wnioski, budujmy lepszą przyszłość, wolną od cierpienia, również na bazie przeszłości splamionej krwią ludności wołyńskiej.
Z kolei burmistrz Milicza rozpoczął swoją przemowę od zacytowania fragmentu ballady autorstwa Lecha Makowieckiego: „Czy pamiętasz, Panie Boże / Nad Wołyniem łunę krwawą / I ten krzyk z płonącej chaty / Mordowanych przez sąsiadów? / Chyba byłeś w tamtej porze / Gdzieś po innej stronie świata, / Bo byś pewnie się zasmucił / I przystanął i zapłakał”. – Tymi słowami poeta opisał beznadziejną sytuację tych, którzy mieszkali na Kresach i Wołyniu. Nie miał ich kto bronić, nie mieli opieki i wsparcia. Dalej jest jeszcze bardziej drastycznie – ojciec ukrzyżowany na drzwiach stodoły modli się: „zmiłuj się nad nami i nie daj mi patrzeć, jak krzywdzą moją córkę”. Życzenie zostanie spełnione i bagnetami wykłują mu oczy. My dzisiaj wiemy, jaka była rzeczywistości i jak przebiegało to ludobójstwo. Wiemy to dzięki wielkiej pracy historyków: Lucyny Kulińskiej, Ewy i Władysława Siemaszków, Grzegorza Motyki, Leona Popka, księdza Isakowicza-Zalewskiego, publicystów i pisarzy. Czy w takim razie dzisiaj robimy dobrze, nosząc w klapie barwy polsko-ukraińskie? Dzisiaj dla nas bohaterska jest armia ukraińska, a nie banda UPA. Patrząc z perspektywy Polski, podziwiamy Zełenskiego i Załużnego. Nie podziwiamy Doncowa, Szuchewycza czy Bandery. Domagamy się prawdy i ekshumacji poprzez nasze tutaj zgromadzenie. 10 lat temu na Ziemi Wołyńskiej stanął krzyż z Ziemi Milickiej, który ma upamiętnić pomordowanych, pomęczonych, zgwałconych i pohańbionych. W tym roku delegacja Ziemi Milickiej także pod tym krzyżem i z księdzem stanie i pochyli głowy za wszystkich pomordowanych – oznajmił Piotr Lech.
Jeden z przedstawicieli Milickiej Grupy Rekonstrukcyjnej oddał salwę honorową ku czci poległych. Historyk Tomasz Nowakowski odczytał wspomnienia świadków tamtych strasznych wydarzeń i przybliżył postać Zygmunta Rumla – przedstawiciela Polskiego Państwa Podziemnego. Na zakończenie złożono wiązanki kwiatów pod tablicą upamiętniającą ofiary ludobójstwa.
Jak podaje Instytut Pamięci Narodowej, 11 lipca 1943 r. zaatakowano 99 miejscowości przedwojennego województwa wołyńskiego na Kresach Wschodnich – wtedy zajętych już przez niemiecką III Rzeszę. Dla upamiętnienia tego dnia, nazywanego Krwawą Niedzielą, co roku obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów. W tym czasie miało miejsce apogeum tamtych strasznych wydarzeń. O świcie oddziały UPA – często przy aktywnym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej – otoczyły i zaatakowały jednocześnie 99 polskich wsi w powiatach kowelskim, włodzimierskim, horochowskim i częściowo łuckim. Doszło do rzezi ludności cywilnej i zniszczeń. Wsie były palone, a dobytek grabiony. Badacze obliczają, iż tylko tego jednego dnia mogło zginąć ok. 8 tys. Polaków – głównie kobiet, dzieci i starców. Ginęli od kul, siekier, wideł, noży i innych narzędzi, nierzadko w kościołach podczas mszy i nabożeństw.
Za datę symboliczną dla rzezi wołyńskiej uznaje się 10 lipca 1943 roku, kiedy bojownicy UPA rozerwali końmi wysłanego na pertraktacje z nimi przedstawiciela Polskiego Państwa Podziemnego, Zygmunta Rumla. Po tej zbrodni rozpoczęła się zaplanowana i skoordynowana masowa rzeź ludności cywilnej. Szacuje się, że w sumie doszło do ataków w 4300 miejscowościach. W pobliżu zniszczonych wsi i chutorów pozostały bezimienne, masowe doły grobowe. Celem sprawców była jednak nie tylko fizyczna eliminacja polskiej społeczności, ale także wykarczowanie śladów świadczących o wielowiekowej obecności naszego narodu. Dlatego równolegle z aktem ludobójstwa niszczono dobra kulturalne, zabytki, gospodarkę i katolickie kościoły. W latach 1943-1945 na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej wymordowano od 80 do 120 tysięcy Polaków. Precyzyjna liczba ofiar nie jest możliwa do ustalenia bez dokonania na szeroką skalę ekshumacji.
MICHAŁ KOBUSZYŃSKI
Comments are closed