Nic już nie będzie takie samo…
- Strona Główna
- /
- Aktualności
- /
- Samorząd
- /
- Nic już nie będzie...
Grzegorz Galicki, skarbnik gminy Krotoszyn, na niedawnej sesji odniósł się do zarzutów sformułowanych przez niektórych radnych. Zapowiedział przy tym formalną nić współpracy, a nie – jak dotychczas – na stopie przyjacielskiej.
G. Galicki do swojego wystąpienia przygotował się starannie. – Chcę odpowiedzieć, gdyż zostałem obrzucony błotem – rozpoczął. Przyznał, iż przesłuchał z uwagą kilka ostatnich obrad. To, co usłyszał, zdumiało go i zmartwiło. – Teraz mogę powiedzieć jedno – nic nie będzie już takie samo – zaznaczył, dodając, że chodzi mu o postawę Sławomiry Kalak i Bartosza Kosiarskiego.
Skarbnik odniósł się do – według niego – krzywdzącej opinii, iż zarządzając finansami, sprowadza swoimi decyzjami problemy na gminę, zadłużając ją. Jak zaznaczył, wysuwanie takich zarzutów bez potwierdzenia ich konkretami jest potwarzą, a dla niego i wydziału finansów sytuacją dyskredytującą rozmówcę. – Co do zadłużenia powiem tylko tyle – nie znam podmiotu gospodarczego, który dziś funkcjonuje bez zaciągnięcia kredytu. Zasada mówi bowiem jasno – gdy kredyt jest dawany na preferencyjnych warunkach, należy go zaciągać – tłumaczył. By jednak uwidocznić skalę problemu, prezentował wykres, który pokazywał budżety gminy przez cały okres sprawowania przezeń stanowiska skarbnika. Z liczb wynika, że gmina zawsze mieściła się w ustawowym procencie zadłużenia i że lwia część wydatków przeznaczana była na inwestycje wszelkiego rodzaju. Skarbnik regularnie odwiedza swoje rodzinne miasto – Kwidzyn. – Z radością wracam do Krotoszyna, widząc różnice w wydawaniu pieniędzy publicznych na rozwój tego miasta – stwierdził.
G. Galicki postanowił również odnieść się do personalnych wycieczek w jego kierunku. – Zabolały mnie słowa radnej Kalak, która zarzuca mi, że kpię z radnych. Padło też w przestrzeni publicznej zdanie, iż rajca nie musi się na wszystkim znać, zasiadając w radzie. Tu pełna zgoda – mówił skarbnik, przypominając też, iż pracuje zawodowo od lat 80. XX wieku i jest biegłym rewidentem, a tymczasem zarzuca mu się brak fachowości w tej dziedzinie, nieudolne tłumaczenie zagadnień budżetowych, wybiórcze dbanie o jednostki. – Słowa „żal mi pana”, wypowiedziane podczas sesji, oraz fala nienawiści pod moim adresem ubodły mnie. Nigdy nie byłem niczyim wrogiem, a każdego z radnych, niezależnie od wyznawanych poglądów, szanowałem i z każdym współpracowałem, dzieląc się wiedzą – podkreślił skarbnik.
Przypomniał, iż wysyłane przez radną Kalak pisma z prośbami o udzielenie odpowiedzi na pytania zawsze były dogłębnie analizowane i nie pozostawały bez odpowiedzi. – Choć mam nieodparte wrażenie, że były pisane często przez osobę trzecią. Świadczy o tym zawarty w nich prawniczy język, którym nie posługuje się ogół społeczeństwa na co dzień – oznajmił.
Skarbnik oświadczył, że ważny dlań jest honor. Dlatego słowa rzekomo wypowiedziane przez Bartosza Kosiarskiego – „słuchajcie, Adolf przemawia” – bardzo go zabolały. – Porównanie mnie do zbrodniarza, który odpowiedzialny jest za rozpętanie II wojny światowej i śmierć wielu milionów ludzi, jest wyjątkowo obrzydliwe. Jak się mam czuć? A dziś słyszę, że radnemu chodziło podobno o aktora, Adolfa Dymszę. Reaguję na to kwaśnym śmiechem – zakomunikował skarbnik, przypominając radnemu, że po raz kolejny przekroczył granice przyzwoitości.
– Protestuję, proszę nie wkładać w moje usta słów, których nie powiedziałem oraz nie stawiać się w roli ofiary – odparł B. Kosiarski. Dodał, iż dziś publicznie chwali skarbnika, iż na sesji nie podniósł głosu, co było dotychczas zachowaniem nagminnym. – Gratuluję panu dzisiejszej postawy – skwitował radny.
– Dziś pan mówi o nienawiści, a tymczasem kieruje wraz z burmistrzem zawiadomienie do prokuratury względem nas – odniosła się do wystąpienia skarbnika S. Kalak, stwierdzając, iż taka postawa jest jej nieznana, a ona sama stawia w kontaktach z ludźmi na otwartość i rozmowę, z kolei spory zawsze sprowadza do walki na argumenty.
– Zawsze przygotowuję się do wszystkiego. Pisma sama piszę, choć nie ukrywam, iż konsultuję się z ludźmi mającymi większą wiedzę ode mnie w tych sprawach – tłumaczyła radna. Zaznaczyła również, iż boli ją to, że skarbnik nie udzielił jej pomocy w kwestiach, w których wskazywała na nieprawidłowości. – Był czas, w trakcie pandemii, kiedy z powodu braku uczniów w placówkach oświatowych pracownicy stołówek szkolnych byli praktycznie pozbawieni zajęcia. Nie gotowało się żadnych posiłków, ale nikt na to nie zważał – przypomniała S. Kalak. Na koniec zwróciła się do G. Galickiego z apelem, by zawsze przyjmował z godnością słowa krytyki, które często są twórcze. Zaapelowała jeszcze raz o przemyślenie jej postulatu, by budżet gminny sprawdził niezależny ekspert.
PAWEŁ KRAWULSKI
Comments are closed