Kiedyś żyło się z sąsiadami
- Strona Główna
- /
- Aktualności
- /
- Kultura
- /
- Kiedyś żyło się z...
Sobotnie popołudnie pozwoliło przywołać mieszkańcom Krośnic i okolic, urodzonym w latach 60. i 70. ubiegłego wieku, wspomnienia z czasów dzieciństwa i młodości. Zorganizowano bowiem spotkanie autorskie, dotyczące książki „Chcesz cukierka? Idź do Gierka”. Autorzy, Małgorzata Czapczyńska i Marcin Ziętkiewicz, podzielili się z licznie zebranymi w sali CETS gośćmi przemyśleniami na temat różnic pokoleniowych, dawnego obrazu Krośnic i spojrzenia na dzieciństwo przez pryzmat epoki PRL-u.
Niedawno wydana publikacja skupia dwa punkty widzenia, przedstawiane w dwóch odmiennych stylach. M. Czapczyńską, która wychowywała się w Bukowicach, cechuje doskonała zdolność obserwacji. Swoje przemyślenia prezentuje z pewnym dystansem poznawczym. Świetnie natomiast wyłuskuje szczegóły, tworząc barwny obraz Bukowic. M. Ziętkiewicz, z pochodzenia krośniczanin, prezentuje natomiast swoją małą ojczyznę z dozą mityczności. Zwraca uwagę na poniemiecką przeszłość miejscowości, ale przede wszystkim skupia się na swoim „plemieniu”, czyli grupie przyjaciół z podwórka.
Wspominając czasy PRL-u, autorzy zwrócili uwagę na to, jak na wsi odbierano informacje o wprowadzeniu stanu wojennego. – Ludzie wtedy krzyczeli, że jest wojna. To było takie surrealistyczne wręcz doznanie. Pamiętam, że byłam wtedy przestraszona, bo coś się działo, dorośli byli skupieni na tych telewizorach, radiach, ale generalnie nie mieliśmy świadomości, że rozgrywają się takie sceny w kraju. Myśmy tego nie wiedzieli. Ludzie z miast wiedzieli więcej, bo to widzieli. Na wsi nie było to takie oczywiste – mówiła M. Czapczyńska.
– Natomiast później, kiedy już skończył się stan wojenny, opór w miastach narastał i był coraz silniejszy, znajdując taką platformę poprzez polską scenę rockową. Wszystkie zespoły z tamtych czasów – Perfect, Lady Pank, Republika, Maanam – miały swoje ukryte protest songi, a myśmy wiedzieli, że to są właśnie protest songi. Czyli ta wiedza i świadomość coraz bardziej docierały. Docierała też smutna rzeczywistość, w której żyjemy. Jako dzieci godziliśmy się z wieloma rzeczami. Przyroda, symbioza, podwórko, to było piękne. Natomiast czasy dorastania po stanie wojennym były już bardziej świadome. Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy zamknięci w bańce przed światem – dodała autorka.
Najważniejsze było jednak zwrócenie uwagi na to, jak wyglądały relacje międzyludzkie. – W trakcie pisania zauważyłem, że posługuję się narracją w liczbie mnogiej. Nie piszę o sobie, tylko jako „my”. To był wybór absolutnie nieświadomy. Wspominając dzieciństwo, bardzo rzadko przywołuję moment bycia samemu. Ja nie miałem podwórkowego dzieciństwa prywatnego. Druga sprawa – przyjaźnie były bardzo organiczne. Tzn. nie trzeba było ich tłumaczyć, klarować, zaświadczać. Nie wyobrażam sobie życia, że wychowuję się sam. To jest książka o tym, że dzieciństwo kształtuje nam sposób postrzegania świata na później – opowiadał M. Ziętkiewicz.
Twórcy byli zgodni w kwestii relacji sąsiedzkich, twierdząc iż „kiedyś żyło się z sąsiadami, dziś obok nich”. Zgodnie przebiegała też ich współpraca, gdyż nie wchodzili sobie w drogę. Każda z osób stworzyła swoją część opowieści, w charakterystycznym dla siebie stylu, co w efekcie pozwala pokoleniom PRL-u odnaleźć cząstkę siebie w opisywanych historiach. Po tak udanej współpracy autorzy nie wykluczają kolejnych wspólnych dzieł.
(MS)
Comments are closed