Jesteśmy mocni psychicznie!
- Strona Główna
- /
- Sport
- /
- Jesteśmy mocni psychicznie!
Kolejny udany występ podczas siatkarskiego EURO zanotował krotoszynianin Łukasz Kaczmarek. Atakujący reprezentacji w wygranym 3:0 boju z Estonią pojawił się na parkiecie w końcówce pierwszej odsłony. Zwierzak znów zaimponował polskiej części widowni!
Kaczmarek, który za starcie z Finami został wybrany przez widzów Polsatu najlepszym graczem meczu, konfrontację z nieobliczalną Estonią zaczął na ławce. Ferdinando De Giorgi desygnował go do gry w końcówce pierwszego seta. Zaprezentował się na tyle korzystnie, że szkoleniowiec nie zdecydował się na zmianę powrotną do końca meczu!
Jak zwykle Zwierzak imponował zagrywką. Zdarzyła się seria trzech serwisów z rzędu, a rosły zawodnik nie „puszczał” ręki, sprawiając przeciwnikom sporo kłopotów. W jego ślady poszli Bartosz Kurek i Mateusz Bieniek, dzięki czemu – wreszcie – Polacy zaczęli punktować serwisem.
Na przestrzeni wygranego – choć nie bez trudu – pojedynku Kaczmarek popisał się kilkoma kończącymi atakami. Parokrotnie skutecznie finalizował również akcje, obijając blok Estończyków. Jego gra mogła się podobać, a entuzjastyczna, wręcz euforyczna radość po owocnym akcjach z pewnością przysporzyła mu wielu nowych fanów.
Krotoszynianin kolejny raz pokazał, że nie ma respektu wobec rywali i nie zżera go presja trybun. Co więcej, Kaczmarek wyrasta na dobrego ducha zespołu, motywując i mobilizując znacznie bardziej ogranych partnerów. Można przyznać, iż zarówno mentalnie, jak i sportowo „dorósł” do bycia reprezentantem Polski. Ba, zaczyna odgrywać w kadrze coraz większą rolę. I oby w środę, kiedy w walce o ćwierćfinał Biało-Czerwoni zmierzą się ze Słowenią, powyższe słowa znalazły odzwierciedlenie.
Tradycyjnie skontaktowaliśmy się z Łukaszem tuż po meczu. Jak zwykle padło kilka ciekawych odpowiedzi, z których większość publikujemy poniżej.
– Pytasz, czy jestem nowym Wlazłym? Ależ skąd. Póki co zastępuję Dawida Konarskiego. Jestem jego pomocną dłonią. Mamy dobre relacje i wspieramy się wzajemnie (…). Trzeba zapytać trenerów, czy celowo dali odpocząć Konarskiemu. Przed meczem nie dostałem informacji, że będę grać dłużej. Sztab podał wyjściową szóstkę i tyle. Widocznie byłem potrzebny drużynie, a moja gra na tyle spodobała się trenerom, że dali mi możliwość niemal pełnego występu (…). Ja zestresowany? Absolutnie nie! Odkąd się znamy, nie pamiętam, bym nie był pozytywnie nastawiony. Życie jest po to, by czerpać z niego garściami. Nie ma mowy o zamartwianiu się. Nie biorę do siebie nieudanych akcji, to oczywiste, że takie się zdarzają. Skupiam się jednak na tym, co pobudza i daje przysłowiowego kopa (…). Staram się wnosić pozytywne emocje do zespołu. Jeśli w trakcie meczu ktoś potrzebuje wsparcia, poklepania po plecach czy dobrego słowa, raczej to wychwytuję. Trzeba pamiętać o utrzymaniu koncentracji przez całe spotkanie, a nieustanna motywacja w tym bardzo pomaga (…). Sądzę, że sztab trenerski oraz statystycy znakomicie rozpracują Słoweńców. Nie obawiamy się tego meczu, choć przyznać trzeba, że nasi najbliżsi rywale są mocną i równo grającą ekipą, która popełnia bardzo mało błędów własnych. My jednak jesteśmy Polską, gramy u siebie i podejdziemy do spotkania tak jak zwykle. Z entuzjazmem i wiarą w zwycięstwo! (…). Po trzech spotkaniach mogę powiedzieć, że nasz główny atut to mentalność. Jesteśmy młodzi, ale też mocni psychicznie. Pokazaliśmy, że potrafimy dobrze grać w końcówkach setów, co w fazie pucharowej będzie mieć kolosalne znaczenie (…). Nie ma postawionych celów minimalnych. Stać nas na złoto i to jest kierunek, w którym podążamy! Nikt nie będzie mieć z nami łatwej przeprawy (…). Faktycznie, żona jest już w szpitalu. Niestety, nie ma szans, bym mógł wyrwać się z kadry na poród. Już teraz marzę jednak o tym, by przytulić ją oraz córkę.
DANIEL BORSKI
Comments are closed