Jaka przyszłość rysuje się przed stowarzyszeniem?
- Strona Główna
- /
- Aktualności
- /
- Jaka przyszłość rysuje się...
W stowarzyszeniu Krotoszyn na Nowo od wyborów samorządowych w 2018 roku sporo się zmieniło. Odpowiedzialnością za kryzysową sytuację i liczne odejścia obarczany jest lider ugrupowania – radny Bartosz Kosiarski. Ten odpiera zarzuty i zapowiada dalszą intensywną pracę na rzecz społeczności lokalnej.
W 2018 roku stowarzyszenie Krotoszyn na Nowo było języczkiem u wagi wszystkich, którzy interesują się sprawami lokalnego samorządu. Po spotkaniu założycielskim, które miało miejsce 23 maja, jego ówczesny prezes, krotoszynian Przemysław Konieczny, rzucił się w wir pracy. Celem było nie tylko przygotowanie list wyborczych, ale przede wszystkim programu, który miał przynieść oczekiwaną przez mieszkańców zmianę, polegającą na, ujmując rzecz ogólnie, prospołecznym oglądzie rzeczywistości. Wśród postulatów znalazły się godna praca i takaż zapłata za nią czy wydzielenie z budżetu miasta i gminy funduszu obywatelskiego w wysokości 0,5%.
Przede wszystkim jednak stowarzyszenie wskazywało na bolączki mieszkańców, a należący do ugrupowania ludzie zapowiadali ułatwienia. Chodziło m.in. o powstanie całodobowej apteki w szpitalu, dostępnej dla pacjentów. – Będziemy promować i wspierać wszelkie inicjatywy dla sportu i zdrowia, a przede wszystkim wspierać lokalny biznes, by powstawały kolejne miejsca pracy – zapowiadał wówczas P. Konieczny. Nic dziwnego, że z takim podejściem zaczęły się identyfikować osoby o różnych poglądach oraz takie, które nie angażowały się dotychczas w sprawy samorządowe. Co więcej, stowarzyszenie jako jeden z trzech komitetów, obok PSL-u i PiS-u, wystawiło kandydatów w okręgu wiejskim.
P. Konieczny jeszcze przed wyborami ostatecznie przestał być prezesem. Jednak pozostali członkowie, wraz z nowym prezesem – B. Kosiarskim, robili wszystko, by było o nich głośno. Prowadzili nowoczesną kampanię, z użyciem nowych technologii, licząc na zmianę sceny politycznej w gminie. Niestety, w wyborach 21 października wywalczyli tylko jeden mandat do Rady Miejskiej w Krotoszynie. Otrzymał go B. Kosiarski. Mimo zawodu członkowie Krotoszyna na Nowo obiecali sobie dalszą intensywną pracę na rzecz społeczności lokalnej.
Tyle że wkrótce przestali mówić jednym głosem. – Los stowarzyszenia wydaje się być przesądzony. Jeśli nie nastąpi powrót do korzeni, będzie dryfowało na obrzeżach. Winę za to ponosi nieugięta postawa naszego lidera i cechy jego charakteru. To człowiek, który nie znosi żadnego sprzeciwu i lubi działać sam. Podam przykład – po wyborach nie zorganizował żadnego spotkania dla członków. Nie podziękował też kandydatom za ich zaangażowanie – stwierdza P. Konieczny. Dlatego zgodnie z przewidywaniami doszło do rezygnacji. Oprócz niego odszedł m.in. prężnie działający Konrad Gałęski. Ze stowarzyszeniem rozstał się w nieprzyjemnych okolicznościach także inny krotoszynian – Jarosław Mróz, który odpowiedzialny był za organizację. Co więcej, stowarzyszenie zrzekło się lokalu mieszczącego się przy ul. Kaliskiej w Krotoszynie. Jedynym nowym nabytkiem jest natomiast Jan Leszek Pawlik. Ten emerytowany wojskowy jest od lat nie tylko bacznym obserwatorem lokalnych spraw, ale przede wszystkim próbuje zmieniać rzeczywistość poprzez wcielanie w życie hasła „zmieniam, gdyż działam”.
Jaka zatem przyszłość rysuje się przed stowarzyszeniem Krotoszyn na Nowo? Prezes Kosiarski potwierdza, ze liczba członków uległa zmniejszeniu. – Nadal do nas należy około 10 osób. Jednak tak naprawdę mogę liczyć na siedmiu współpracowników – mówi. Jak dodaje, przyczyny opuszczenia szeregów ugrupowania były różne. Przestrzega jednak przed stawianiem kategorycznych sądów.
– Przypomnę, że start z naszych list nie wiązał się absolutnie z przynależnością. Była to tylko zachęta. Dlatego ilość członków nigdy nie osiągnęła 20 – objaśnia B. Kosiarski, zaznaczając, iż powyborczy czas weryfikuje wszelkie postawy oraz sądy. – Od początku mówiłem, że – mimo iż mamy wiele zastrzeżeń do obecnych władz – to będziemy prowadzić politykę racjonalną, opartą na krytyce, a nie na krytykanctwie. Niektórzy członkowie chcieli jednak, bym postępował ostrzej, wchodząc w liczne polemiki – tłumaczy.
Prezes stowarzyszenia zaprzecza też, jakoby będąc liderem, bojkotował pomysły innych. – Pamiętam jedną ideę. Chcieliśmy, by na rynku powstała stacja ładowania dla mieszkańców. Pomysł ów forsował Konieczny, który pilotował tę kwestię. Znaleźliśmy dofinansowane zewnętrzne. Niestety, na przeszkodzie stanęły względy proceduralne. Gdy się z nimi uporaliśmy, okazało się, iż minął termin przystąpienia do walki o granty – mówi B. Kosiarski, który zresztą o P. Koniecznym nie chce się wypowiadać. – Po tym, jak się zachował, gdy przed wyborami ostatecznie nas opuścił, startując z listy PiS-u, stracił kompletnie wiarygodność – dodaje.
Odnosząc się do zarzutu w kwestii braku spotkań, wyjaśnia, że w tym roku ich nie ma z powodu pandemii koronawirusa. – Zmieni się to w najbliższym czasie – zapowiada. – Co więcej, będziemy się spotykać w siedzibie krotoszyńskiego CKI. W ten sposób zredukujemy koszty, jakie ponosiliśmy, wynajmując biuro. Będziemy również bliżej mieszkańców. Sam zamierzam już od jesieni, jeśli sytuacja epidemiczna pozwoli, organizować cykliczne dyżury dla mieszkańców.
Wkrótce stan liczebny stowarzyszenia znów się skurczy. Odejdzie bowiem Monika Sobierajska-Fortuniak. – Wpływ na taką decyzję ma działanie prezesa, który związał się politycznie z J. Pawlikiem. Ten zaś irytuje swoją postawą. Zawsze się wypowiada publicznie, nawet w kwestiach, o których nie ma pojęcia. A dla mnie, hołdującej wartościom wolnościowym, bardzo liczy się wiarygodność. Nie mogę pozwolić sobie na śmieszność – oznajmia M. Sobierajska-Fortuniak.
PAWEŁ KRAWULSKI
ZDJĘCIE GŁÓWNE: Archiwum
Comments are closed