Dajcie Nawałce Kartę Trenera!
- Strona Główna
- /
- Publicystyka
- /
- Dajcie Nawałce Kartę Trenera!
– Ooo, witam szanownego redaktora!! Kawki? – usłyszałem jakiś czas temu od znajomego wuefisty. – Czołem! Chętnie. Ale nie prowadzisz czasem lekcji? – odparłem. – No tak, ale widzisz, że grają sobie – brzmiała odpowiedź… Nauczyciel zniknął z hali, w której młodzież została pozostawiona sama sobie. Posiedzieliśmy na tyle długo, że zdążyła się zacząć kolejna lekcja, na którą nauczyciel spóźnił się minimum 10 minut. Co wówczas robili jego podopieczni – pojęcia nie mam… Nadmienię, iż nie był to jednostkowy przypadek (nietyczący się wyłącznie lekcji WF-u).
Nie obawiam się, że „podpadnę” pewnej grupie nauczycieli, bo w końcu niemal każdy żywi się hejtem i wypuszcza gęsty i chamski – bezpodstawny w dużej mierze – jad. Tylko, że czarne owce powinno się ze stada usuwać! Logiczne, lecz tutaj w grę wchodzi Joker, a mianowicie Karta Nauczyciela:) Pytanie tylko, czy nauczyciel, świadomy wagi swego zawodu, powinien murem stać za kolegą, który wykazuje – oględnie mówiąc – „mniejsze zaangażowanie”? To już nikt nie potrafi zmierzyć „czasu pracy, zaangażowania i efektywności”? Jeśli mój Pracownik ma słabsze wyniki, przestaje przychodzić do pracy i to nie z własnego widzimisię.
Podkreślę – znam bardzo wielu belfrów z prawdziwego zdarzenia! Belfer przez duże B realizuje misję, którą jest wykładanie wiedzy w sposób dostępny, fachowy i rzetelny, by przygotować kolejne pokolenia mądrych, zdroworozsądkowo myślących Polaków. Ów fachowiec na pierwszym miejscu stawia dobro i rozwój swojego podopiecznego, taszcząc tony papierów do domu, przygotowując się solidnie do kolejnego dnia, często kosztem rodziny, bo to jego „czas wolny”. Ale na Boga, czy w dziesiątkach innych branż „nie zabieramy roboty do domu?!”… Czy na co dzień nie mówimy żonom i partnerkom: – Będę o 19.00..? Po czym wysyłamy sms o treści: Przepraszam, zjawię się dopiero po 23.00 (i nie przytulę dziecka przed snem). Czy nie biegniemy do Klienta w sobotę o 19.30, bo akurat miał czas i zadzwonił, mówiąc, że spotkamy się teraz, albo wcale? Otóż – biegniemy, bo chyba trzeba twardo napisać, że nie tylko nauczyciel lub salowa nie mają życia w gratisie! Wyobraźcie sobie, że każdy musi płacić rachunki, horrendalnie wysokie podatki, a rodzinę wyżywić musi.
Jednym z topowych przykładów genialnego pedagoga jest żona mojego kuzyna, w którego od dziecka wpatrzony jestem jak w obrazek. Ta kobieta jest na tyle sfiksowana na punkcie swojego zawodu i UCZNIÓW, że nie da się wypić lampki wina bez porcji solidnej dawki wiedzy na temat jej obecnych projektów, projektów zrealizowanych i przyszłych planów. I to jest piękne! Ona żyje życiem uczniów, życiem szkoły! Angażuje się we wszelkie problemy swoich podopiecznych, za co i tak dostaje po uszach od „wszechwiedzących”, nieprzyswajających grzechów swoich pociech, rodziców. Czyni to do tego stopnia, że trzy weekendy wstecz, gdy pokonałem ponad 300 km, by ją zobaczyć, pół dnia spędziła na zajęciach…
– Danielu, przepraszam! Wiem, że jesteś na czas, ale proszę o chwilę cierpliwości. Mam po prostu ważny temat i muszę pilnie podejść do jednej z klas, po czym będę musiał zorganizować jeszcze zastępstwo w innej. Jeśli życzysz sobie kawę, już ją organizuję – tymi słowami przywitał mnie niedawno Jacek Zawodny, szef koźmińskiej Jedynki. Można przywitać dziennikarza (niech czeka, bo sprawa nagła) i w pierwszej kolejności oddać się swoim podstawowym obowiązkom? Można, a nawet trzeba! Brawo!
Wracając do mojej „kuzynicy” – przypominam, oddanej bez reszty „sprawie” – musicie wiedzieć, co ona (obecnie aspiruje na stanowisko dyrektorskie) twierdzi o wypłatach w jej branży. – Danieluś, żywicielem naszej rodziny jest Tomek. Ja pracuję, bo lubię, bo to kocham. Ale gdyby nie pensja Tomka…. – pozwólcie, że nie skończę tego cytatu dosłownie.
Co mnie dziwi? Aberracją jest, iż znając warunki płacowe dla świeżo upieczonych nauczycieli (tłumaczył mi Ziomek, że najpierw masz ok. 1800 zł, po dwóch latach jakieś 100 zł podwyżki i po kolejnych paru wiosnach znów mały przeskok) i znając realia demograficzne (liczba uczniów maleje, a walka o nich przypomina niekiedy grę na giełdzie), tak wielu młodych ludzi chce zostać nauczycielem. Jeszcze raz: wiedzą, że zarobią grosze, wiedzą, że będzie coraz ciężej o beneficjenta, że ranga zawodu spada, bo rodzicom i uczniom „wszystko” wolno, a nadal się do tego garną?! Mało logiczne…
I miałem już kończyć, ale spojrzałem na redaktora naczelnego. O tym, że każdy jest kowalem własnego losu, wiemy wszyscy. Były pedagog, z wykształcenia polonista, który za moment zrobi porządną korektę tych wypocin. Gdyby nadal uczył, mógłby strajkować i „walczyć” o swoje w ramach protestów i mógłby nawet nie dać sobie zrobić zdjęcia, jak miało to dziś miejsce w ramach oficjalnego strajku w jednej z krotoszyńskich szkół. Ale wybrał inną drogę i dziś jest nie tylko „naczelnikiem”, ale również osobą odpowiadającą za sprzedaż. I uwierzcie, nie musiał protestować i narzekać, jak to mało nie zarabia w gazecie, by otrzymywać co miesiąc coraz to wyższą prowizję z zespołu… 🙂
Czy nauczyciele, służby ratownicze, taksówkarze, rolnicy mają walczyć o swoje? Tak, powinni. Tylko nie kosztem dzieci (a co za tym idzie – ich rodziców, pracodawców), nie kosztem innych (śpieszących do Klienta, szpitala etc.) użytkowników dróg. I z pewnością nie wszyscy, którzy są zabunkrowani pod pręgierzem Karty Nauczyciela. Krowa, która dużo buczy, mało mleka daje… A często dostrzegam, iż „ci z pierwszych stron gazet – buntownicy z wyboru” chcą podwyżek, a rzucają piłkę dzieciom, zostawiając je samopas na 45 minut albo i dłużej.
Nie powiem TAK bądź NIE dla strajku. Doceniajmy tych, którzy wykazują chęci. Wykazują się wynikami i są aktywni w swej branży. Im bezsprzecznie należy się podwyżka – i to znaczna! Ale zbyt wielu jest „na doczepkę”, którzy nie realizują misji, narzekają, a chroni ich Karta Nauczyciela i nic im nie można zrobić. Dla przykładu, wyobraźcie sobie, jak wyglądałaby karuzela trenerska w Ekstraklapie, gdyby Karta Trenera chroniła Nawałkę, Kibu, Sa Pinto, Smółkę (w końcu też pedagodzy, psychologowie, trenerzy). Jesteś słaby, nie podnosisz jakości, nie masz wyników, rozregulowujesz zespół i klub od środka, wypad! Notabene, od sporej grupy zaprzyjaźnionych dyrektorów często słyszałem zdanie: Tego już dawno bym zwolnił, ale mam związane ręce, bo chroni go karta… Zatem zbiorowe i hurtowe podwyżki dla wszystkich byłyby nie na miejscu, skoro nawet brać pedagogiczna dostrzega defekty u wielu swoich przedstawicieli.
Więc najpierw trzeba zmierzyć efektywność, a dopiero później wypłacić okazałe apanaże zaangażowanym! Gdyby Jacek i Agnieszka (ta od kuzyna) stanowili choć 90 procent pedagogów, byłbym na TAK w kontekście strajku.
DANIEL BORSKI
Comments are closed