Gazeta Lokalna KROTOSZYN | MILICZ

Gazeta Lokalna KROTOSZYN | MILICZ
PADEWSCY

Czy władza knebluje usta mieszkańcom?

2019-09-30
  1. Strona Główna
  2. /
  3. Aktualności
  4. /
  5. Samorząd
  6. /
  7. Czy władza knebluje usta...
Czy władza knebluje usta mieszkańcom?
TALENT STUDIO

Na sesji Rady Miejskiej w Krotoszynie, która odbyła się w poprzednim tygodniu, doszło do poważnej awantury. Burzliwą dyskusję wywołała odmowa – przez przewodniczącą rady – udzielenia głosu mieszkańcom z Międzyosiedlowego Zespołu Interwencyjnego. Niektórzy radni uznali to za skandal, łamanie zasad demokracji i prawa obywateli do wypowiedzi.

 

– Przewodniczący rady może udzielić głosu innym osobom biorącym udział w sesji, które w terminie 7 dni przed sesją przekazały treść pytań w formie pisemnej do przewodniczącego rady. Pytania zadane na sesji muszą być zgodne z treścią pytań przekazanych na piśmie. Odpowiedzi udziela się na odbywającej się sesji, chyba że sprawa jest skomplikowana i wymaga postępowania wyjaśniającego, wówczas odpowiedzi udziela się na następnej sesji – czytamy w Statucie Miasta i Gminy Krotoszyn. Zgodnie z tymi zapisami przedstawiciele Międzyosiedlowego Zespołu Interwencyjnego przekazali treść pytań na 7 dni przed sesją, a mimo to, decyzją Anny Sikory – przewodniczącej Rady Miejskiej – odmówiono im udzielenia głosu.

Bartosz Kosiarski złożył wniosek o poszerzenie porządku obrad o wystąpienie przedstawicieli zespołu osiedlowego. – Spełnili wszystkie wymogi, żeby mogli dzisiaj wystąpić. Dostarczyli tekst swojego wystąpienia, dlatego nie rozumiem, dlaczego łamane są ich prawa i regulamin Rady Miejskiej. Wnoszę o dopuszczenie mieszkańców do głosu – powiedział radny.

A. Sikora uznała jednak, że pismo przysłane przez mieszkańców nie zawiera pytań, więc nie jest możliwe udzielenie im głosu. – W tej sprawie wpłynęła odpowiedź do Międzyosiedlowego Zespołu Interwencyjnego. Informuję, że zgodnie z przepisami przewodniczący może udzielić głosu, jeśli w określonym terminie zostanie przesłana w formie pisemnej treść pytań. To pismo można potraktować różnorako – jako wnioski czy jako stanowisko. Typowych pytań tam nie ma. Jest tylko „kto za tym stoi?” i itd. – wyjaśniała przewodnicząca rady.

Część radnych zarzuciła szefowej rady łamanie zasad i wprowadzanie cenzury prewencyjnej wobec mieszkańców. – Przecież są tam pytania! Dlaczego chcecie zamknąć obywatelom usta!? Z jakiej racji mieszkaniec, który jest takim samym człowiekiem jak my, nie może zabrać głosu i oceniać radnych, urzędu czy burmistrza? To jest demokracja!? – nie krył oburzenia B. Kosiarski.

Radna Sławomira Kalak stwierdziła, że pismo złożone przez mieszkańców powinno być dostarczone wszystkim radnym, a tego nie zrobiono. – Dostałam ten dokument dopiero od mieszkańców przez samą sesją. W tym tekście są pytania – oznajmiła S. Kalak, a radny Kosiarski dopowiedział, że to przewodnicząca złamała regulamin. – Pani nie dopełniła swoich obowiązków. Nie dostarczono nam pism. To trzymamy się regulaminu albo nie… – rzekł radny.

A. Sikora poprosiła radczynię prawną o wyjaśnienie sprawy. – Przypominam państwu, że działacie w ramach organu, który rządzi się swoimi prawami. Państwo dwie sesje temu przyjmowaliście nowy statut. Mieliście okazję, żeby na nowo przeanalizować przepisy, które nas obowiązują. Przewodnicząca odpisała mieszkańcom, w jakiej formie mogą odbywać się wystąpienia na sesji. Pismo od mieszkańców nie zawiera pytań, chyba że za takie uznamy ewentualne środki stylistyczno-retoryczne. Nie widzę tutaj zamykania dróg do wypowiedzi mieszkańcom. Mają prawo na zasadach naszych przepisów brać udział w sesji – tłumaczyła Anna Szczepaniak.

– Pytania się z czegoś biorą, z obaw mieszkańców – odpowiedział B. Kosiarski. -To jest głupi przepis, więc przyznaję się do błędu, jakim było przegłosowanie regulaminu w takim kształcie. Czy będziecie państwo za tym, żeby wprowadzić bardziej „wolnościową” formę zabierania głosu? Ja będę za tym głosował. W piśmie mieszkańców są zawarte pytania. Gdzie w regulaminie jest napisane, że nie można zadawać pytań retorycznych? Co nas to obchodzi?

Mecenas dopowiedziała, że nie było potrzeby informowania radnych, ponieważ mieszkańcy mają lepsze drogi dotarcia do nich, a radni i tak są zorientowani w sytuacji. Uznała zarzuty za bezzasadne, ponieważ rada zna stanowisko Międzyosiedlowego Zespołu Interwencyjnego. Jak dodała, nie wyobraża sobie sytuacji, by każdy mieszkaniec mógł przyjść na sesję i omawiać wszystkie kwestie, które są dla niego ważne.

– W tym dokumencie są zawarte pytania. My też potrafimy czytać ze zrozumieniem. Robienie tak wielkiego problemu z tego, by mieszkaniec mógł się wypowiedzieć, to skandal! W jakich czasach żyjemy!? – ripostowała S. Kalak.

Sprawę próbował załagodzić radny Mariusz Urbaniak. – Rozumiem, że niektórymi targają emocje. I słusznie – mówił. – Pani mecenas stwierdziła, że radni są doskonale zorientowani w sytuacji. Tyle że jak np. podwyższane są ceny wywozu śmieci, to chciałbym, żeby mi ktoś to wyjaśnił. To, że jesteśmy zorientowani w sytuacji, nie oznacza, że mamy zabraniać mieszkańcom wyrażać ich opinie. Jeżeli złożyli pismo w stosownym terminie, to – czepiając się literalnie regulaminu i stosując kruczki prawne – można im zabronić. Odwołam się do takie fajnego hasła… – „współdziałamy”. Chciałbym, by je zastosować i udzielić mieszkańcom głosu. Korony z głów nam nie spadną. Moje pięć lat studiów na filologii polskiej daje mi prawo twierdzić, że w piśmie są zawarte pytania. Przy odrobinie dobrej woli możemy ich wysłuchać – oświadczył M. Urbaniak.

Przewodnicząca rady przystała na propozycję, żeby mieszkańcy zabrali głos w punkcie „wolne głosy i wnioski”. Ale po pięciu godzinach czekania… znów odmówiono im możliwości wypowiedzi. – Chętnie udzielimy głosu w tym punkcie, ale zgodnie z przyjętym regulaminem i statutem. Dlatego musi wpłynąć właściwe pismo. Dzisiaj głosu nie udzielę – zdecydowała A. Sikora.

– To są normalnie jakieś jaja i skandal. Czy ja byłem gdzie indziej, kiedy pani zdecydowała, że udzieli mieszkańcom w tym punkcie głosu??? Ręce mi opadły – zirytował się B. Kosiarski. Z kolei S. Kalak uznała taką decyzję za brak szacunku dla tych mieszkańców. – Ludzie czekali tyle godzin, żeby zabrać głos. To jest kolejny przykład bezduszności i braku szacunku. To jest łamanie zasad demokracji – stwierdziła radna.

Głos zabrał także burmistrz Krotoszyna. – Ciekawe, czy byliby państwo zadowoleni, gdyby przyszedł mieszkaniec i wygłosił dwugodzinną mowę, w której zawarłby dwa pytania – powiedział Franciszek Marszałek

M. Urbaniak zaznaczył, że grzecznością byłoby powiedzieć mieszkańcom, że będą mogli zabrać głos, ale na następnej sesji. – Apelowałem o dobrą wolę. Nas to nic nie kosztuje – oznajmił radny. I potem doszło do rzeczy absurdalnej, ponieważ radny postanowił odczytać pismo w całości, na co przystała przewodnicząca.

W swoim piśmie Międzyosiedlowy Zespół Interwencyjny pyta o przyczyny braku reakcji władz samorządowych, w tym burmistrza Krotoszyna, na łamanie prawa przez jedną z krotoszyńskich stacji paliw. Chodzi o samowolę budowlaną i nieegzekwowanie decyzji środowiskowych. Temat ów niejednokrotnie opisywaliśmy na naszych łamach.

MICHAŁ KOBUSZYŃSKI

Comments are closed

YouTube

Archiwum
Jarmużek
BGP 2023
Motosdodoła
BHP RABENDA
KOK
TK DACHY
IMPULS ZDUNY
MATYLA
Agencja Reklamowa GL
Dietetyk Kaźmierczak
ZBITY TELEFON
INNOWACYJNE FINANSE
GÓRZNY GROUP
MAYOR INK