Tomasz Ptak to znany kucharz, uczestnik szóstej edycji programu „Hell’s Kitchen”. Prowadzi firmę Catering Ptak i może przygotować kolację w Twoim domu.

Zapytany o to, kiedy odkrył swój talent, odpowiada z szerokim uśmiechem na twarzy, że… nigdy. Do wszystkiego doszedł ciężką pracą. Nie spoczywa jednak na laurach i dalej uparcie poszerza swoje kulinarne umiejętności. – Oczywiście jest mi bardzo miło, kiedy moi goście czy znajomi komplementują moje dania i twierdzą, że mam talent do tego, co robię – przyznaje kucharz.

Z gotowaniem jest związany od najmłodszych lat. – Pierwsze kroki w kuchni stawiałem przy mojej mamie i to właśnie od niej bardzo dużo się nauczyłem. Jeśli chodzi o samodzielne gotowanie, to pierwsze dania przygotowałem, mając 8-9 lat. Zdradzę, że nie zawsze wychodziły tak, jakbym tego chciał, ale nie zniechęcałem się. Następnie wybrałem szkołę zawodową w Krotoszynie i tak się to potoczyło – opowiada.

Po ukończeniu szkoły pojechał na pół roku do Niemiec, aby pracować w restauracji z kuchnią europejską. Po powrocie działał w zupełnie innych branżach. Żadnej pracy się nie boi – był magazynierem, kierowcą międzynarodowym, a nawet monterem wykładzin podłogowych. Ostatecznie powrócił do swojej wielkiej pasji.

– Z moją ówczesną dziewczyną, a obecnie żoną, wyprowadziliśmy się do Wrocławia. Rozpocząłem pracę w pięciogwiazdkowym hotelu Sofitel na wrocławskim rynku. Lekko nie było, przeszedłem tam swego rodzaju szkołę życia. To właśnie tam zobaczyłem, jak powinna wyglądać poważna gastronomia. Po tym ciężkim dla mnie okresie wiedziałem już, że chcę pracować i być w przyszłości dobrym szefem kuchni. Postanowiłem więc przejść na drugą stronę barykady i zostałem kelnerem. Uważam bowiem, że aby dobrze zarządzać kuchnią, trzeba przejść wszystkie stanowiska – od zmywaka, przez pomoc kuchenną i kelnerstwo, aż do kucharza. Tylko wtedy, znając poszczególne szczeble pracy, można efektywnie zarządzać zespołem – stwierdza mistrz kuchni.

Następnie udało mu się dostać do popularnego programu „Hell’s Kitchen” – Piekielna Kuchnia – i już na dobre zakorzenił się w gastronomii. Po programie pracował jeszcze w kilku dobrych restauracjach, m.in. w Warszawie i w Austrii, aby wrócić w rodzinne strony i tutaj kontynuować swoją pasję.

Od zawsze marzył o tym, aby otworzyć własną restaurację. Z racji tego, że posiada dwie wspaniałe córeczki, a rodzina jest dla niego najważniejsza, odkłada ten plan w czasie. Taka działalność wymaga bowiem pracy przez 24 godziny przez siedem dni w tygodniu.

Postanowił zatem otworzyć catering połączony z działalnością consultingową i szkoleniową. – Taki typ firmy nie zajmuje mi całego tygodnia, dlatego mogę swobodnie łączyć organizację imprez okolicznościowych, warsztaty w szkołach, przedszkolach i prywatnych domach, tworzenie nowych kart czy pomoc w usprawnieniu pracy załogi w kuchni z życiem rodzinnym – podkreśla T. Ptak.

Jak sam mówi, połączenie pasji i biznesu jest świetnym rozwiązaniem. Robienie tego, co się kocha, i przy okazji zarabianie na tym to spełnienie marzeń. T. Ptak uważa, że osoba, która nie lubi swojej pracy, jest mniej produktywna i po prostu nieszczęśliwa, a to – według niego – najgorsze, co może nas spotkać. Połączenie firmy i swojej miłości sprawia mu radość i spełnienie. Dzięki wybraniu takiego sposobu na życie towarzyszą mu same pozytywne emocje.

(LENA)