Gazeta Lokalna KROTOSZYN | MILICZ

Gazeta Lokalna KROTOSZYN | MILICZ
PADEWSCY

Kryzys wodny w Krośnicach

2024-07-11
  1. Strona Główna
  2. /
  3. Aktualności Milicz
  4. /
  5. Kryzys wodny w Krośnicach
Kryzys wodny w Krośnicach
GÓRZNY GROUP

10 lipca odbyło się wspólne posiedzenie komisji krośnickiej rady. Celem spotkania było omówienie działań podjętych przez gminę i Zakład Usług Komunalnych w Krośnicach w sprawie niezdatności wody z ujęcia w Grabownicy.

 

Posiedzenie otworzył przewodniczący rady Piotr Morawek, informując, że zostało ono zwołane na prośbę czterech osób. Radni Łukasz Lombarski, Marek Łaniak, Wioletta Pacyna i Monika Rozpara złożyli wniosek, by dla dobra mieszkańców zorganizować wspólne posiedzenie i omówić sytuację kryzysową. – Bardzo długo zastanawiałem się, czy podjąć taką decyzję, czy to właściwy czas i moment, żebyśmy spotykali się w tej trudnej dla wszystkich mieszkańców sytuacji. Mieszkańcy czekają, byśmy dostarczali im wodę pitną i użytkową. Prezes ZUK-u powinien teraz zajmować się jak najszybszym uzdatnianiem wody i przywróceniem jej do normalnego użytku. Spełniłem jednak prośbę czterech radnych i ja mam prośbę do państwa, byście włączyli się w tę akcję. Jak macie dobre pomysły na rozwiązanie problemu, to zachęcam do współpracy. Chciałbym też podziękować mieszkańcom, którzy w większości rozumieją sytuację i doskonale włączają się w akcję, niosąc pomoc szczególnie chorym i nieposiadającym własnego środka transportu. Ja sam przez pięć dni, codziennie, jestem i uczestniczę w tej akcji – zakomunikował przewodniczący.

Następnie, czytając treść wniosku, prosił o zabranie głosu przez wójta i prezesa ZUK-u. – Gmina otrzymała nie wynik badania, bo to dostaje ZUK, natomiast my 4 lipca otrzymaliśmy komunikat Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Miliczu w sprawie braku zdatności wody z wodociągu Grabownica. Także nie odpowiem na pytania co działo się o której godzinie, bo taką wiedzę posiada prezes ZUK-u – przedstawił na wstępie wójt Andrzej Biały.

Wywołany prezes ZUK-u, Marcin Ciesielski, w pierwszej kolejności zakomunikował, iż prowadzone działania, zmierzające do uzdatniania wody opierają się o niezmienne od lat wytyczne. Zaznaczył też, iż harmonogram działań jest ścisły oraz w pełni uzgadniany z PSSE w Miliczu. – Nie ma miesiąca, w którym nie byłyby pobierane próbki wody. To mogę zapewnić – przekonywał M. Ciesielski. Zdaniem szefa ZUK-u o rozmiarze kryzysu zadecydował błąd ludzki. – 13 czerwca otrzymaliśmy wynik, że jest przekroczenie i są to bakterie coli. Podjęliśmy standardowe czynności, czyli chlorowanie, dezynfekowanie, płukanie i zlecenie kolejnych badań, by stwierdzić efekt. Te działania uzyskały pozytywny efekt, ponieważ kolejny pobór odbył się 18 czerwca i tego samego dnia, w formie informacji, uzyskaliśmy wyniki. W wynikach z 10 czerwca przekroczenie było na poziomie, z którym przez ponad 9 lat się nie spotkałem, mianowicie 31 jednostek bakterii z grupy coli. Powtórne badanie z 21 czerwca stwierdziło ten sam rodzaj bakterii na poziomie 4 jednostek. Czyli to co zastosowaliśmy zadziałało. Oba dokumenty trafiły do nas listem zwykłym, nawet nie byłem w stanie potwierdzić, 1 lipca. Data, która tam widnieje, czyli 30 czerwca to oczywista pomyłka, 1 lipca wpłynęło. Patrząc na wynik badań, stwierdziłem, że jeśli jest na poziomie 4 jednostek, to nie ma paniki. Takie wyniki się zdarzają i nie raz już występowały. Według zaleceń przy poziomie do 10 jednostek woda jest zdatna do spożycia, choć oczywiście warunkowo i należy podjąć procedury. Po trzecim badaniu okazało się, że bakterie udało się wyeliminować i jest 0 jednostek. Dotyczy to punktu poboru na górce między Wierzchowicami a Czarnogoździcami. Coś co mnie zdziwiło, to dlaczego wyłączono całe zasilanie, czyli wszystkie miejscowości w wodociągu Grabownica. Ta przepompownia zasila tylko tylko dwie miejscowości, Dziewiętlin i Świebodów. Racjonalnym dla mnie byłoby ogłosić, że stan ten dotyczy tylko dwóch miejscowości. Wiadomość od nas wyszła 3 lipca i jak się okazuje głównym powodem wszczęcia procedury przez sanepid było niedołączenie wyników z 18 czerwca. Błąd ludzki, odpowiedzialność oczywiście moja i to tylko rozpoczęło procedurę. Po podkreśleniu tego, że my mamy wyniki badań, które już nie są groźne, dyrektor sanepidu stwierdził, że już wydał decyzję, jest umieszczony komunikat i w tej chwili nie może się z tego wycofać. Rozumiem, te procedury są poza mną – mówił M. Ciesielski.

Szanowni państwo, ja o całej sprawie, zresztą z błędną informacją, dowiedziałem się w trakcie czwartkowej sesji powiatowej od powiatowego zarządzania kryzysowego. Nie wiem dlaczego nie zadzwonił do mnie nikt z sanepidu, bo gdyby ktoś zadzwonił, wyjaśniłbym, że przecież wysyłałem wyniki badań i zgodnie z procedurą jestem w stanie je dostarczyć w ciągu 15 minut. Nie byłoby całej afery, wyłączenia i tego, w czym się wszyscy znajdują. Mam nadzieję, że taka sytuacja już się nie powtórzy. To, co zrobiliśmy, było wszystkim co mogliśmy – dodał szef ZUK-u.

O podjęte działania we wniosku spytano też sekretarza Adama Głowińskiego. W trakcie posiedzenia stwierdził, że 4 lipca od godziny 12.30 podejmował próby kontaktu z prezesem ZUK-u, gdyż jak dowiedział się od sanepidu, konsultacja właśnie z prezesem miała być najistotniejsza i do tego momentu miał nie wydawać żadnych oświadczeń publicznych. – Przypomniałem sobie, że jest sesja rady powiatu. Napisałem SMS-a, że jest 31 jednostek bakterii coli. Prezes odpisał, że gdy będzie przerwa zadzwoni. Była to kwestia godziny, może półtorej, a w tym czasie pan wójt już pojawił się w urzędzie wraz z pismem skierowanym do nas z sanepidu. Sytuacja jest nieco zagadkowa, bo my z panem dyrektorem sanepidu mieliśmy wypracowane bardzo dobre kanały komunikacyjne od czasów COVID-u. Ustaliliśmy, że w sprawach naprawdę krytycznych nie czekamy na oficjalne powiadomienia typu ePUAP czy mail, a najlepiej jest po prostu zadzwonić. Tego telefonu po prostu nie było, ani do mnie, ani do pana wójta. Przedstawiam tu szerszy kontekst, ale miejmy świadomość, że to wszystko działo się nawet nie w ciągu godzin, a kilkudziesięciu minut – podkreślał A. Głowiński.

Wiemy już co działo się podczas mojej nieobecności w urzędzie. Teraz ja przedstawię to ze swojej perspektywy. Około godziny 14.00 zadzwonił do mnie pan ze starostwa milickiego odpowiedzialny za zarządzanie kryzysowe. Byłem w domu, żeby była jasność, nie byłem poza granicami gminy. Odebrałem po pierwszym sygnale, bo nawet będąc na urlopie telefon zawsze mam włączony. Właśnie po to, by w przypadku sytuacji alarmowych móc interweniować. Dostałem informację, że jest podany komunikat, iż mamy problem. Podobnie jak powiedział pan sekretarz, dla mnie też jest to dziwne. W wypracowanych rozwiązaniach mieliśmy ustalenie, że gdy nawet dyrektor nie mógł połączyć się z kierownikiem jednostki, to dzwonił bezpośrednio do mnie, bo ja zawsze jestem dostępny. Gdy otrzymałem informację natychmiast przyjechałem do urzędu. Sytuacja jest nadzwyczajna, nigdy nie mieliśmy z podobną do czynienia, ale działaliśmy od razu – zapewniał wójt. Włodarz gminy wspomniał, że natychmiast powołał zespół zarządzania kryzysowego, w którym znaleźli się on sam, sekretarz, odpowiedzialna za zarządzanie kryzysowe w gminie Barbara Kusicielek, a także Olga Skomra, by zapewnić jak najszybszy kontakt z sołtysami. Wójt wspomniał też o współpracy z gminą Cieszków, która niedawno borykała się z podobnymi problemami, choć na mniejszą skalę. Wówczas do pomocy w dystrybucji wody użytkowej zadysponowano krośnicki beczkowóz, natomiast wójt Cieszkowa przysłużył się krośniczanom podając kontakt do odpowiedniej osoby, by zapewnić jak najszybsze dostarczenie wody pitnej. – Nie musieliśmy szukać i błądzić. Natychmiast zostały podjęte działania. W tym samym dniu pitna woda została dostarczona do wszystkich miejscowości wykazanych w komunikacie. Możemy się spierać, czy można było szybciej, czy nie. Mamy informacje, jak to funkcjonowało w ościennych gminach, np. Dobroszycach, ale to nie o to chodzi. Wójt Cieszkowa zadysponował też ich beczkowóz do nas, była to tylko kwestia wysłania pracownika ZUK-u. Podjęliśmy te działania i, jak na te warunki, woda była błyskawicznie zadysponowana. Podzieliliśmy kompetencje. ZUK odpowiada za jak najszybsze uzdatnienie wody i dostarczanie beczkowozami wody użytkowej, natomiast ja podjąłem się dystrybucji wody pitnej do punktów, które określiliśmy w poszczególnych sołectwach. Chciałbym bardzo podziękować wszystkim, którzy włączyli się do akcji, działając po kilka godzin codziennie, nie patrząc na ulewy, nie patrząc na upały. Pomagają i nie oczekują medali. W mediach społecznościowych pytają, gdzie są strażacy? To właśnie strażacy, między innymi – stwierdził A. Biały.

Panie wójcie, doceniam wszystkie działania i je szanuję. To nie o to chodzi. Pytanie brzmi kiedy pan prezes ZUK-u przekazał informację panu wójtowi, bo pan wójt podjął działania, a tak naprawdę nie mógł jeszcze tego zrobić. O to chodzi – dociekała radna W. Pacyna. – Widocznie to nie zostało zrozumiane. To ja podejmuję działania i dla mnie są dwa ważne dokumenty, czyli sprawozdanie z wyników badań, które mogę następnie przekazać do sanepidu i decyzje, które dostaje z sanepidu – odparł M. Ciesielski. – Panie prezesie, pana rolą jest informowanie wójta. Musi się pojawić informacja, a wójt tej informacji nie miał – kontynuowała radna. – Proszę zwrócić uwagę, że sanepid kazał czekać do momentu wydania oficjalnego komunikatu. Z chwilą, gdy się dowiedziałem, przyjechałem na miejsce, potwierdziłem, że komunikat został wydany i uruchomiłem zarządzanie kryzysowe – zaznaczył wójt. – Panie wójcie, są trzy rzeczy w tym rozporządzeniu, informowanie, przekazywanie sprawozdań i podjęcie działań przez wójta. Pan inspektor przekazuje wszystkie komunikaty, które ma pan obowiązek opublikować. Teraz jest pytanie o 10 i 13 czerwca. SGS mówi wam 13, wy to wiecie, bo pan prezes zleca kolejne badania i tu jest wyraźnie zapisane, że informuje pan inspektora i wójta. Pan mecenas może potwierdzić – nie ustępowała W. Pacyna. – Nie wiem dlaczego pani się opiera na mnie, skoro wygłasza pani swoje tezy. Ja nie obsługuję pani radnej, tylko gminę – odparł radca prawny. – Wszyscy się gdzieś spieszymy, sytuacja jest trudna. Bardzo proszę byśmy się nie popisywali wiadomościami prawnymi. Udzielę państwu głosu, ale proszę o krótkie i zwięzłe pytania – uciął wymianę zdań przewodniczący rady.

Kiedy sanepid poinformował was? Przecież musieliście dostać pismo o wodzie niezdatnej do spożycia, a od 10 czerwca do 4 lipca minęło wiele czasu – padło pierwsze pytanie. – Formalnie nie mam decyzji. Ukazał się komunikat na stronie sanepidu. Żadnego osobnego pisma nie otrzymałem – przyznał M. Ciesielski. – Jak prezes poczuł się jako człowiek, wiedząc, że ludzie pili wodę niezdatną do spożycia – spytał mieszkaniec. – Skala oczywiście przeraziła. Działania były natychmiastowe. Niestety, trzymaliśmy się procedur, dlatego minęło tyle czasu. Nie mogę na podstawie telefonu przekazywać informacji. Nie mogłem nic ogłosić, bo nikt mi w ciągu trzech dni nie da sprawozdania z wyników badań – odrzekł szef ZUK-u. – Sekretarz nie wspomniał o komunikacji między ZUK-iem i gminą. Dlaczego wypracowane kanały komunikacji nie zadziałały w rozmowie z ZUK-iem, który przecież był najbardziej zainteresowany sprawą? – dociekano. – Powtórzę, od razu jak otrzymałem telefon z sanepidu zadzwoniłem do prezesa, a gdy przypomniałem sobie, że jest na sesji, wysłałem SMS-a – odparł sekretarz.

Uwagi zgłosił też radny Ł. Lombarski. – Drodzy państwo, nikt nie ma pretensji do gminy, bo ta praca jest i była wzorowa. Chodzi o to, że ZUK, wiedząc, że 31 jednostek jest w Grabownicy nie podjął działań. Nie wiem czy panowie zostali źle poinformowani. Pan wójt w swoim oświadczeniu pisze, że wyniki spłynęły 30 czerwca. To bzdura. To by się może udało zatuszować, gdyby nie dociekliwość pani W. Pacyny i moja. Kontaktowaliśmy się z SGS i odsyłaliśmy ich na Facebooka, gdzie nie wiem kto odpowiada jako „Gmina Krośnice”, ale wszędzie jest tylko, że dostaliśmy próbki, ale nie było wskazania jaka jest ilość. SGS sprawdziła i poinformowała, że wyniki badań zostały przekazane do ZUK-u w Krośnicach drogą mailową w dniu 13 czerwca, zgodnie z zapisami umowy i znajduje się tam dokładna informacja ile wynosiło przekroczenie bakterii z grupy coli. „Mając na uwadze powyższe uprzejmie proszę o przekazywanie rzetelnych informacji, dotyczących daty przekazywania przez SGS Polska informacji o przekroczeniu, bowiem w przestrzeni medialnej pojawiają się informacje, które narażają dobre imię SGS Polska”. Tu o to chodzi, chcieliście zatuszować, bo już 13 pan wiedział, że powinny zostać podjęte działania, a nie narażać naszych mieszkańców na podtruwanie – twierdził radny. – Tu nie chodzi o 13. Uczepiliście się trzynastego. Najważniejsze dla mnie było przekazywanie wody. Inne sprawy, dokumenty, czas, one nie znikną. Dlaczego nie pozwolicie nam normalnie pracować i dowozić wodę ludziom? Wy teraz robicie z siebie bohaterów, bo czterech radnych chce jak komisja śledcza roztrząsać, co kiedy było. Jak wybuchnie pożar lasu pan będzie ustalał, kto podpalił zamiast gasić? To wszystko można później wyjaśnić na spokojnie. Stwarzacie na nas presję, żeby podawać komunikaty, a ja zwyczajnie nie mam teraz na to czasu. Rozumie pan powagę sytuacji? – grzmiał wójt. – To trzeba mówić prawdę, a nie kłamać – skwitował burzliwą wymianę zdań z włodarzem Ł. Lombarski.

Jestem zawiedziona oświadczeniem wójta, które stanowi suchy dokument, powołujący się na ustawę o ochronie zdrowia. Wójt ani prezes, ani nikt nie ponosi winy za to, że bakteria coli jest. Natomiast nie należy uspokajać ludzi, że nic strasznego się nie stało, bo mamy bakterie coli w przewodzie pokarmowym. Kwas solny mamy w żołądku, ale nikt kwasu solnego sobie do herbatki nie wlewa. Powiem tylko, że mam żal, bo mój syn miał bardzo wysoką temperaturę i silną biegunkę. Podejrzewam, że to od wody, bo pije tylko filtrowaną wodę, a filtr węglowy nie usuwa żadnych organizmów żywych, którymi są bakterie. Mi brakuje po prostu, po ludzku, by włodarze, czyli wójt i pan prezes po ludzku w paru słowach coś do ludzi napisali. To o to chodzi, ludzie na to czekają. Nie jesteśmy robotami, co nam po parametrach i chronologii – apelowała mieszkanka Krośnic. – Ja ubolewam, że prezes zamiast skupić się na stanie wody ma zajmować się chronologią. Jeszcze przyjdzie na to czas. Teraz analizujemy to co się dzieje, by na przyszłość było lepiej. Może przepływ informacji nie był doskonały i gdzieś to zawiodło, ale to sygnał co zrobić, by wyeliminować błędy. Nie da się wszystkiego przewidzieć, ale oczywiście możemy podejmować działania, by to ograniczać. Na analizowanie dokumentów jeszcze będzie czas. Teraz pozwólcie nam działać i przejdźmy tę sytuację. Taką mam prośbę – podsumował wójt.

 

(MS)

Comments are closed

YouTube

Archiwum
WYGRAJ PLUSZAKA DLA DZIECIAKA
BGP 2023
BHP RABENDA
KOK
TK DACHY
IMPULS ZDUNY
MATYLA
Agencja Reklamowa GL
Dietetyk Kaźmierczak
ZBITY TELEFON
INNOWACYJNE FINANSE
GÓRZNY GROUP
MAYOR INK
Jarmużek
Motosdodoła